Przed ponad 150 laty archeolodzy odkryli zdumiewający skarb – wspaniałą bizantyjską mozaikową mapę Ziemi Świętej, pochodzącą z VI wieku. Mapa była posadzką bizantyjskiego kościoła zniszczonego przez muzułmanów. Przez 13 następnych stuleci pozostawała zasypana piaskami jordańskiej pustyni. Mapa ta, arcydzieło sztuki, zarazem jedno z ważniejszych źródeł historiograficznych, ukazywała chrześcijańską Ziemię Świętą – pełną kościołów, klasztorów, sanktuariów, do których pielgrzymowali wierni z całego ówczesnego świata chrześcijańskiego. W ciągu dwóch tysięcy lat chrześcijanie w Ziemi Świętej cieszyli się wolnością religijną i rozwojem społecznym tylko trzy – bez mała – wieki: od początku IV do początku VII, między prześladowaniami cesarstwa rzymskiego a uciskami i prześladowaniami perskimi i muzułmańskimi. Chrześcijaństwo na Bliskim Wschodzie nigdy potem nie przeżywało takiego czasu rozwoju, pokoju i wolności. Dwa wieki wypraw krzyżowych były przecież pełne walk, krwi i obrony zdobytego przemocą terytorium.
Sytuacja chrześcijan w Ziemi Świętej jest dramatyczna z wielu powodów. Pomoc Kościołowi w Potrzebie (Kirche in Not) podała w tych dniach, że o ile chrześcijanie stanowili pół wieku temu 7 proc. mieszkańców Ziemi Świętej, to obecnie jest ich tylko ponad 1,5 procent! Przestrzega, że pozostawione sobie chrześcijańskie wspólnoty wiernych mogą wkrótce zniknąć z powierzchni.
Przeczuwał to zagrożenie już papież Paweł VI, najpierw podczas pielgrzymki do Jerozolimy i Nazaretu w 1964 r., a potem w Adhortacji Apostolskiej „O zwiększonych potrzebach Kościoła w Ziemi Świętej”, wydanej w 1974 r. „Jeśli w jakiś sposób zabrakłoby ich obecności – naszych braci, którzy żyją tam, gdzie żył Jezus i którzy przy miejscach świętych są następcami owej pierwszej i najstarszej wspólnoty kościelnej, która potem dała początek wszystkim innym wspólnotom – wówczas zgasłby płomień żywego świadectwa w samych czcigodnych świątyniach, a miejsca święte chrześcijan, czy to w Jerozolimie, czy w całej Ziemi Świętej, stałyby się powoli podobne do muzeów”. Po blisko 35 latach wydaje się, niestety, że przeczucie Pawła VI staje się coraz bardziej rzeczywiste. Podobnie sytuację diagnozował Jan Paweł II, a obecnie Benedykt XVI.
Miasta tradycyjnie chrześcijańskie – jak choćby Betlejem czy Nazaret – tracą swój przyrodzony (bo „stworzyły” je wydarzenia chrześcijańskie) charakter i status. Większość ich mieszkańców stanowią dziś muzułmanie, stale ich przybywa, zaś chrześcijanie emigrują. W Betlejem (Autonomia Palestyńska) rządzi radykalny Hamas. Wśród chrześcijan wzrasta poczucie osaczenia. Islamskim radykałom wcale nie jest potrzebne chrześcijańskie Betlejem. Z kolei izraelski betonowy mur i linie zasieków czynią z miasta getto, oddzielając je od Jerozolimy, pól i pastwisk, poniekąd od świata. Przejmujący paradoks historii brzmi w palestyńskich napisach na betonowych ścianach: „From Warsaw ghetto to Betlehem ghetto”…
Także w Nazarecie (Izrael) chrześcijanie stanowią już mniejszość, emigrują, a prowokowane przez muzułmanów konflikty potęgują stan zagrożenia. Dopiero protest wszystkich Kościołów z całego świata i determinacja rządu premiera Ariela Sharona zniweczyły islamskie plany zbudowania przed nazaretańską bazyliką Zwiastowania NMP monumentalnego meczetu, który miał ją przesłaniać.