– Myślę, że wszystkie sprawy są na dobrej drodze – tak podsumowała wczoraj niemiecka kanclerz trwającą półtorej godziny rozmowę z polskim premierem. – Uzgodniliśmy, że nie będzie tematów tabu. W kilku sprawach potrzebujemy jeszcze nieco więcej czasu – oświadczył Donald Tusk. Chodzi przede wszystkim o „północną rurę”, jak się wyraził, oraz o plany upamiętnienia przymusowych przesiedleń Niemców. Przywódcy Polski i Niemiec zapowiedzieli dalsze konsultacje na te tematy. – Będziemy zabiegali o pozytywne korekty naszych stanowisk. Niewykluczone, że uda się doprowadzić do sytuacji, w której trzy najbardziej zainteresowane strony będą rozmawiały o tej lub innej wersji gazociągu – wyjaśnił Tusk. Miał na myśli rozmowy polsko-niemiecko-rosyjskie. Angela Merkel nie wykluczyła dyskusji w tym gronie.
Gdy padały te słowa, niemiecki minister gospodarki Michael Glos wprowadzał wicepremiera Waldemara Pawlaka w szczegóły niemieckich propozycji. Nie zdołał go jednak przekonać. – Opowiadamy się za tym, by sprawę potraktować czysto ekonomicznie. Innymi słowy, by zacząć stąpać po ziemi zamiast po dnie Bałtyku – powiedział „Rz” Pawlak. Jego zdaniem gaz z bałtyckiej rury może być prawie dwukrotnie droższy, bo inwestycja pociągnie olbrzymie koszty.
– Kalkulacje wskazują, że budowa po ziemi będzie znacznie tańsza – mówi Pawlak. Będzie się starał przekonać Niemców do projektu nazwanego roboczo Amber, czyli rury, która biegłaby przez państwa bałtyckie i Polskę z pominięciem Białorusi.
Niemcy obstają przy swych koncepcjach. – Sprowadzają się one do przyłączenia Polski do sieci niemieckich gazociągów, co może zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne waszego kraju – powiedział „Rz” Karl Georg Wellmann zajmujący się w CDU kontaktami z Polską. Rozmawiał o tym dzień wcześniej w Warszawie z Pawlakiem, który podobno okazał zainteresowanie.Kanclerz Merkel uznała za interesujący pomysł Tuska dotyczący budowy w Gdańsku muzeum II wojny światowej. Wyjaśniła jednak, że nie może być on alternatywą dla widocznego znaku – rządowego projek-tu upamiętnienia wypędzeń w Berlinie.
Tusk nie protestował. Mówił, że w tej delikatnej sprawie należy posuwać się krok po kroku. Dał jednak do zrozumienia, że w widocznym znaku nie może być miejsca dla „osoby nie do zaakceptowania”. Chodziło o Erikę Steinbach, szefową Związku Wypędzonych. Kanclerz zapowiedziała, że wyśle do Warszawy delegację, której zadaniem będzie wyjaśnienie polskiej stronie szczegółów projektu miejsca pamięci. Berlin nie kryje, że Niemcom bardzo zależy na udziale Polski. Najchętniej widzieliby przedstawicieli naszego kraju w radzie naukowej całego przedsięwzięcia, co umożliwiłoby Polsce wpływanie na jego kształt.