Nie kto inny jak szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier był wczoraj pierwszym europejskim gościem prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Berlin będzie prawdopodobnie pierwszą stolicą europejską, którą odwiedzi nowy rosyjski prezydent (na początku czerwca). Kanclerz Angelę Merkel już zna, bo to właśnie ona była pierwszym europejskim politykiem, który pospieszył do Moskwy z gratulacjami po wyborze Miedwiediewa. Zmiana warty na Kremlu spowoduje zacieśnienie więzi strategicznego partnerstwa między Berlinem a Moskwą. Zdaniem niemieckiego rządu to wyraz ciągłości polityki zagranicznej wobec Rosji.
„Berlin nie mówi jednak do Moskwy jednym głosem” – ocenia „Der Spiegel”. Tygodnik dopatruje się dychotomii w niemieckiej polityce zagranicznej nie tylko w odniesieniu do Rosji, lecz także do Chin oraz w ważnych kwestiach bezpieczeństwa. Jego zdaniem rząd partii chadeckich CDU/CSU i socjaldemokratów z SPD nie ma już spoiwa, jakim było zadanie ratowania konstytucji europejskiej czy przewodnictwo w G8.
Te cele polityki zagranicznej to już przeszłość, dlatego ujawniają się różnice. Polityk SPD Steinmeier unika spotkania z przywódcą Tybetańczyków Dalajlamą, którego przyjmowała ostentacyjnie pani kanclerz. MSZ widzi w amerykańskiej tarczy antyrakietowej zagrożenie dla pokoju, podczas gdy CDU zastanawia się, czy nie należałoby objąć nią Niemiec w ramach NATO.Różnice akcentów występują także wobec Moskwy. – Steinmeier jest postrzegany w Rosji jako kontynuator pragmatycznej polityki Gerharda Schrödera, który patrzy na Rosję przez pryzmat więzi energetycznych. Wywołuje to w Warszawie określone obawy – zwraca uwagę Reiner Lindner z fundacji Nauka i Polityka. Obecny szef dyplomacji kierował urzędem kanclerskim za czasów Schrödera i był jednym z architektów porozumienia o budowie gazociągu północnego. Nie przejmował się reakcjami Polski.
Kanclerz Merkel definiuje strategiczne partnerstwo z Rosją w kategoriach dojrzałych relacji, którym nie zaszkodzi umiarkowana krytyka. Stąd składane przez nią zapewnienia o samolotach, które w drodze do Moskwy miałyby lądować w Warszawie. Obietnice pozostały na papierze, ale pani kanclerz – spotykając się z przedstawicielami opozycji w Rosji – daje do zrozumienia, że demokracja w kraju Putina i Miedwiediewa pozostawia wiele do życzenia. To ludzie z urzędu kanclerskiego namawiali przed rokiem prezydenta Estonii do nieustępliwości w sporze o demontaż sowieckiego pomnika wojennego w Tallinie. I to dokładnie w chwili, gdy Steinmeier namawiał Estończyków do załagodzenia sporu.
Podobnie było w kontaktach z Polską. Gdy niemieckie MSZ oczekiwało złagodzenia weta wobec rozpoczęcia negocjacji UE z Rosją, urząd kanclerski wykazywał zrozumienie dla postawy Warszawy. – Obecnie nie ma takiej dychotomii w kontaktach z Polską. Panuje zgodna ocena kursu rządu Tuska w odniesieniu do Moskwy. Berlin nie musi się już obawiać, że partnerstwo z Rosją komplikuje relacje z Warszawą – podsumowuje Stephen Bastos, politolog z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej.