Sprawa nominacji prezydenckiej rozstrzygnie się w najbliższych dniach, zapowiadają liderzy Partii Demokratycznej. Ale Hillary Clinton się nie poddaje – Ustaliliśmy, że nie dopuścimy do walki podczas konwencji – zapowiada lider demokratów w Senacie USA Harry Reid. Dodaje, że przedłużająca się „bratobójcza” walka między demokratycznymi kandydatami dobiegnie końca w przyszłym tygodniu. W podobnym tonie wypowiada się demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.
Kierownictwu Partii Demokratycznej bardzo zależy na tym, by po ostatnich z długiej serii prawyborów (we wtorek w Dakocie Południowej i Montanie) ogłosić zwycięzcę i uniknąć ryzykownej wewnętrznej walki aż do sierpniowej konwencji, podczas której zatwierdzona zostanie nominacja.W sobotę w Waszyngtonie nastąpi jeden z ważniejszych momentów kampanii. Wydarzenie to rozegra się jednak nie w lokalach wyborczych, ale za zamkniętymi drzwiami sali, w której obradować będzie Komisja ds. Regulaminu. Ma ona zdecydować, co zrobić z Florydą i Michigan, stanami ukaranymi wcześniej za samowolne przesunięcie prawyborów na wcześniejszy termin. Ich delegatom odebrano wszystkie głosy podczas sierpniowej konwencji wyborczej. Hillary Clinton, która na początku kampanii zgodziła się z taką decyzją, teraz domaga się uwzględnienia wyników z obu stanów (gdzie wyraźnie wygrała wobec braku wyborczej rywalizacji).
Pozwoliłoby to jej nadrobić część strat do Baracka Obamy. Senator Clinton domaga się, by delegatom z Florydy i Michigan (gdzie mimo kary głosowało w sumie 2,3 miliona osób) przywrócić 100 procent głosów. Była pierwsza dama twierdzi, że każda inna decyzja pchnie amerykańską demokrację w stronę Zimbabwe Roberta Mugabe.
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że komisja, w której przeważają zwolennicy Clinton, może przyjąć rozwiązanie kompromisowe – przywrócenie głosów połowy delegatom z Florydy i Michigan. Tłumy zwolenników pani senator mają demonstrować przed miejscem obrad, by wywrzeć presję na komisję.
Tymczasem Barack Obama, który koncentruje się już bardziej na starciu z republikaninem Johnem McCainem, ma kolejny problem ze swoją chicagowską parafią. Po kłopotach wywołanych wypowiedziami jej założyciela Jeremiaha Wrighta Obama musiał się dystansować od słów innego kaznodziei, Michaela Pflegera.