Od samego rana nad Waszyngtonem gromadziły się coraz ciemniejsze chmury – pogoda dostosowała się do politycznej atmosfery, jaka panowała w amerykańskiej stolicy. Gdy na Kapitolu trwały dramatyczne negocjacje w sprawie programu pomocy dla Wall Street, obaj kandydaci w wyborach prezydenckich udali się na wezwanie George’a W. Busha do Białego Domu.
– W zachowaniu obu kandydatów jest wiele teatralności, wiele przesadnych gestów. Ale ich spotkanie z prezydentem w Białym Domu ma sens: w końcu to jeden z nich przejmie na siebie w styczniu ciężar podjętych teraz decyzji – mówi „Rz” politolog i komentator telewizji Fox News Michael Barone.
Na razie nikt nie potrafi powiedzieć, jak dalej potoczy się kampania. Senator John McCain postanowił ją zawiesić do czasu przyjęcia przez Kongres ustawy zapewniającej gigantyczny pakiet pomocy dla Wall Street, w tym wykup od instytucji finansowych za setki miliardów dolarów papierów związanych ze złymi kredytami hipotecznymi. Kandydat republikanów odwołał wszystkie wystąpienia, a nawet wycofał spoty wyborcze z telewizji.
Lider demokratów w Senacie Harry Reid przyznał, że głos McCaina jest rzeczywiście niezbędny do przepchnięcia ustawy, ale natychmiast dodał, że jego obecność przy jej pisaniu – niekoniecznie. Przeciwnego zdania był niezależny senator Joseph Lieberman, przyjaciel i zwolennik McCaina. Barack Obama oświadczył, że jest gotów pomóc w pracach Kongresu, jeśli będzie potrzebny, ale nie widzi konieczności zawieszania kampanii.
Wciąż nie jest jasne, jak wyglądać będzie zaplanowana na piątkowy wieczór pierwsza debata prezydencka. McCain zaapelował o jej przełożenie na później, Obama odpowiedział, że nie widzi ku temu żadnego powodu – wręcz odwrotnie, uważa, że w obecnej sytuacji debata jest szczególnie przydatna, by wyjaśnić stanowiska kandydatów wyborcom.