Oksfordzki słownik dla dzieci (Oxford Junior Dictionary) to jedno z najpopularniejszych tego rodzaju wydawnictw na świecie. Zawiera 10 tysięcy najważniejszych słów, które – zdaniem twórców – powinny poznawać dzieci mówiące po angielsku i uczące się tego języka. Słownik sprzedaje się w wielkim nakładzie nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale również w innych krajach. Między innymi w Polsce.
Słownik uważany jest za wyjątkowo wiarygodny. Tymczasem oburzeni rodzice poinformowali brytyjski dziennik „Daily Telegraph”, że do jego ostatnich wydań wprowadzono spore zmiany. Usunięto z nich wiele słów związanych z religią chrześcijańską, monarchią i historią Imperium Brytyjskiego.
Dzieci nie dowiedzą się już między innymi, co to są opactwo, ołtarz, biskup, kaplica, pastor, klasztor, mnich, zakonnica, parafia, psalm, święty, grzech czy diabeł. Ze słownika usunięte zostały także takie słowa jak koronacja, księżna, książę, imperium oraz monarchia. Co zaproponowano w zamian? Nowoczesne słowa typu blog, odtwarzacz MP3, poczta głosowa, załącznik czy baza danych. A także Unia Europejska, komitet czy euro.Dlaczego poczyniono takie zmiany? Twórcy słownika podkreślają, że w ten sposób chcą pokazać zmiany zachodzące w brytyjskim społeczeństwie. Według nich zmienia się mentalność dzieci. Co za tym idzie, potrzebne są im inne słowa. Starych, należących do „minionej epoki”, młodzi Brytyjczycy po prostu już nie używają.
– W poprzednich wydaniach było na przykład dużo nazw kwiatów, bo wiele dzieci mieszkało na wsi. Teraz ich środowisko się zmieniło. Żyjemy w wielokulturowym społeczeństwie. Ludzie nie chodzą już tak często do kościoła – powiedziała Vineeta Gupta z Oxford University Press. Podkreśliła, że przed wprowadzeniem na rynek nowej wersji słownika został on przetestowany w szkole. Uwzględniono rady nauczycieli.
Sprawa wywołała jednak krytyczne reakcje części brytyjskich ekspertów. – Zmiany wprowadzone do słownika to jakieś nieporozumienie. Mamy do czynienia z polityczną poprawnością. Wielu ludzi w tym kraju uważa, że musimy się wstydzić naszych korzeni i naszej historii. Ale dlaczego narzucać taki pogląd dzieciom? – powiedział „Rz” prof. Alan Smithers, szef centrum edukacji na Uniwersytecie Buckingham.