Z wnioskiem o przywrócenie najwyższego wymiaru kary wystąpiła partia Zielonych. Ekologów popiera rządząca, prawicowa Partia Akcji Narodowej. Przeciwna zaostrzeniu kar jest lewicowa Partia Rewolucji Demokratycznej. Mówi, że to „gra pod publiczkę”. „My tylko wyrażamy niepokój ludności, która ma dość życia w atmosferze permanentnego braku bezpieczeństwa” – broni się szefowa klubu parlamentarnego Zielonych Gloria Lavara, cytowana przez hiszpańskojęzyczny serwis BBC.
W 2008 r. ofiarą zabójstw padło w Meksyku 5700 osób. Liczba uprowadzeń wynosiła średnio 65 na miesiąc (organizacje pozarządowe mówią o 500). To porwania zakończone śmiercią uprowadzonych, sprawiły, że 70 proc. Meksykanów żąda najwyższego wymiaru kary dla porywaczy. W sierpniu 2008 r. milion ludzi protestowało przeciwko zabójstwu 14-letniego Fernanda Martiego, syna znanego biznesmena. Kidnaperzy zamordowali chłopca, mimo wpłacenia przez jego rodzinę okupu. Nie mniej zbulwersowała opinię publiczną śmierć pięcioletniego Javiera Moreny, porwanego przez zaprzyjaźnionego z jego rodziną 17- latka. Zanim zażądał okupu, zabił chłopca śmiercionośnym zastrzykiem w serce i spalił jego zwłoki. W przeciwieństwie do Fernanda Javier pochodził z ubogiej rodziny: Meksykanie przekonali się, że nikt nie jest bezpieczny. Rozległy się głosy, iż dla porywaczy szkoda pieniędzy na zastrzyk – wystarczy kula w łeb.
Przeciwni karze śmierci są obrońcy praw człowieka. Ich zdaniem w kraju, gdzie przestępcy co dzień giną z rąk konkurencyjnych band, nie zadziała odstraszający efekt kary śmierci.