Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych 4 lata temu ogłosiło dzień 27 stycznia corocznym Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Jednak jestem daleki od narzucania jakiemukolwiek człowiekowi na świecie obowiązku obchodzenia tego święta. To dzień refleksji nad tragicznymi wydarzeniami z okresu II wojny światowej. Każdy powinien ocenić je we własnym sercu i sumieniu.
Powinniśmy pamiętać, że tragedia, jaka wydarzyła się w samym środku Europy, była wynikiem demokratycznych procesów. Jeden z europejskich narodów wyniósł do władzy w wolnych wyborach barbarzyńców, którzy dopuścili się w wyniku tych wydarzeń aktów najwyższego okrucieństwa, rozkręcając spiralę przemocy i mordu na niespotykaną wcześniej skalę.
Metodycznie i z największą precyzją właściwą dla niemieckiej natury przekuto zbrodnię w przemysł zaplanowany do najdrobniejszych szczegółów. Ta skrupulatność jest widoczna w rejestrach prowadzonych przez nazistów, którzy spisywali kilogramy włosów kobiet, liczbę okularów, obuwia, ubrań dziecięcych, kobiecych i garniturów męskich pozyskanych z przychodzących do obozów koncentracyjnych transportów więźniów, aby następnie starannie spakowane zostały wysłane do Niemiec. Włosy ścinano, zęby ze złotymi plombami wyrywano, a pierścionki ściągano z palców. Wiele obrączek przeszło metamorfozę ognia, aby jako sztabki złota ruszyć w transporcie do Niemiec.
To jest czarna karta historii budząca u każdego prawego człowieka żal, wstyd i głęboki smutek, ale też wywołująca energię duchową dającą nadzieję, że te potworności się nie powtórzą.
Dramat ofiar Holokaustu powinien pozostać w ludzkiej pamięci także w dzisiejszych czasach, kiedy to większość świata żyje w różnych systemach demokratycznych. Fala demokratyzacji, jaka przetoczyła się po świecie po II wojnie światowej, jest skutkiem także tych tragicznych doświadczeń historii. Ludzkość poznała, do czego jest zdolne totalitarne państwo, i odrzuciła je.