Siedem tysięcy Węgrów przyszło w piątek pod siedzibę Ministerstwa Sprawiedliwości na placu Kossutha w odpowiedzi na apel redaktora naczelnego gazety „Magyar Hirlap” Istvana Stefki. – Nie opuścimy naszego dziennika! – krzyczeli, wymachując narodowymi flagami.
Decyzja premiera Ferenca Gyurcsanya, który postanowił ukarać gazetę, oskarżając ją o propagowanie rasizmu, spotkała się z ogromną krytyką. – Komunistyczni funkcjonariusze na Węgrzech zachowują się jak dyktatorzy. Premier Gyurcsany to Neron węgierskiej sceny politycznej – powiedział „Rz” Dippold Pal, zastępca redaktora naczelnego „Magyar Hirlap”.
Ferenc Gyurcsany, szef lewicowej Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP), zażądał bowiem, by instytucje państwowe przestały prenumerować „Magyar Hirlap”. Zakazał też państwowym instytucjom oraz firmom z udziałem kapitału państwowego umieszczania płatnych ogłoszeń na łamach tego konserwatywnego opiniotwórczego dziennika.
– Nie znam podobnego przypadku w historii krajów postkomunistycznych – grzmiał lider węgierskiej prawicy Viktor Orban. – To atak na wolność mediów. Rząd chce zamknąć usta dziennikarzom, którzy mówią prawdę o sytuacji na Węgrzech. To oburzające.
Złość premiera wywołał komentarz Zsolta Bayera na temat tragedii w Veszprem. 8 lutego grupa Romów zasztyletowała tam na dyskotece rumuńskiego piłkarza ręcznego, reprezentanta kraju, 26-letniego Mariana Cozmę grającego w drużynie z Veszprem. Bayer napisał: „Każdy szlachetny Cygan, który żyje, cieszy się i cierpi razem z Węgrami, jest obywatelem naszego kraju. Niestety, wielu Romów dobrowolnie wyrzeka się człowieczeństwa. To niebezpieczne zwierzęta”.