Czy zapowiadany na 2010 roku ślub sfinansują podatnicy, czy też monarcha pozbędzie się części akcji? A może do wyrzeczeń zostaną zmuszeni i Karol XVI Gustaw, i poddani? Kwestię rozłożenia kosztów monarcha ma omówić z ministrem finansów.
Podatnicy nie wydają się zachwyceni perspektywą sięgnięcia do portfeli, zwłaszcza w czasach kryzysu. Aż 84 procent czytelników „Metra” i 70 procent popołudniówki „Aftonbladet” ani myśli dofinansowywać dwór.
W proteście przeciwko wydawaniu pieniędzy z budżetu państwa na ślub księżniczki, na stronach portalu społecznościowego Facebook natychmiast potworzyły się grupy przeciwników. „Czas, by monarcha zabrał się za robotę. Koniec z zasiłkiem socjalnym” – napisał jeden z internautów. „Król miał 30 lat, by oszczędzać, dlaczego my mamy płacić? Może sprzedać parę samochodów” – sugerował inny. „To, że istnieje rodzina, która ma się wynosić ponad inne rodziny, jest absolutnym absurdem” – pisał kolejny. „Jeżeli mamy odmówić rodzinie królewskiej funduszy na wesele Wiktorii, to uważam, że równie dobrze możemy zablokować wszelkie pieniądze z podatków, które płyną na pokrycie różnych kosztów tego feudalnego reliktu” – zauważał „Anders S.”.
Na razie nie wiadomo, ile pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na ślub. – To będzie kosztować i ma kosztować – stwierdził bez żenady odpowiadający za finanse dworu Bengt Telland. Według ekspertów chodzi o dziesiątki milionów koron (1 korona szwedzka to około 0,40 złotego). Media dla porównania podają koszty podobnych imprez w sąsiednich krajach. W 2004 roku ślub księcia Fryderyka obciążył kasę Danii 15 milionami duńskich koron (1 korona duńska to około 0,63 złotego). W Norwegii król Harald sam sfinansował wejście na nową drogę życia księżniczki Märthy-Louise z Ari Behnem, a następnie księcia Haakona z Mette-Marit. Koszty uroczystości stanowią do dziś tajemnicę dworu.
Partie centroprawicowego rządu są pozytywnie nastawione do pomysłu wyasygnowania pieniędzy z budżetu państwa na królewską fetę – wynika z ustaleń dziennika „Svenska Dagbladet”. Propozycję, by monarcha sam sfinansował ślub, krytykuje liberał Carl B. Hamilton. – To rodzaj wydatku, w którego pokryciu pomaga państwo – mówi o ślubie księżniczki.