– Ostrzegam przed potępianiem NRD jako państwa bezprawia. Było w niej także nieco dobrego – ogłosił właśnie Erwin Sellering, premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Takie opinie nie są niczym nowym w ustach postkomunistów z Partii Lewicy.
Premier Sellering nie ma jednak z Partią Lewicy nic wspólnego. Jego partia to SPD, dla której Lewica jest wrogiem. Sam Sellering to prawnik oraz sędzia, absolwent szacownego zachodniego uniwersytetu w Heildelbergu. Po zjednoczeniu przeniósł się na Wschód, gdzie zrobił polityczną karierę.
– Powinien się zapoznać z więzieniem Stasi w Hohenschönhausen, gdzie trzymano obywateli bez procesu, poddając torturom psychicznym i fizycznym – usłyszał w odpowiedzi od członków opozycji w parlamencie Meklemburgii. Erwin Sellering myśli jednak inaczej. – Stara RFN miała swe słabości. NRD swe mocne strony – mówi.
Mocne strony państwa robotników i chłopów żyją w pamięci wielu jego byłych obywateli. Wymieniają je jednym tchem w sondażach i ankietach: bezpłatna służba zdrowia, zerowe bezrobocie, przedszkola, żłobki, pewność jutra, poczucie wspólnoty i świadomość, że wszystkim powodzi się mniej więcej tak samo. A Stasi, aparat ucisku, strzelanie do uciekinierów na granicach i zniewolenie?
– O tym spora część byłych obywateli woli nie pamiętać. Traktują NRD jako wzór państwa paternalistycznego, które dbało o wszystko. Wolność kojarzy się tej grupie z koniecznością wzięcia odpowiedzialności za własne działania – tłumaczy Monika Schroeder, socjolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.