Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec przez lata manipulowała swymi partyjnymi finansami, zamieszczając w sprawozdaniach nieprawdziwe sumy zebrane ze składek członkowskich oraz błędne informacje dotyczące majątku i dochodów partii. Dzięki temu otrzymywała wyższe dotacje przyznawane przez Bundestag. Ma do nich prawo każda niemiecka partia, która zdobyła w wyborach co najmniej pół procentu głosów. Na NPD głosowało w ostatnich wyborach 1,6 proc. obywateli.

Większość kary NPD powinna zapłacić w ciągu miesiąca. – Jest to równoznaczne z bankructwem tego ugrupowania – twierdzą niemieckie media. – Nie ma obaw. Z naszymi finansami nie jest tak źle. Poza tym złożyliśmy odwołanie do sądu – powiedział wczoraj „Rz” rzecznik neonazistów Klaus Beier.

NPD zapłaciła już dwa lata temu 870 tys. euro kary. Ledwo wiąże koniec z końcem. Samo utrzymanie aparatu partyjnego kosztuje NPD 110 tys. euro miesięcznie, podczas gdy wpływy ze składek i innych źródeł wynoszą tylko 30 tys. euro. Bez dotacji państwowych partia nie jest w stanie funkcjonować. Ma obecnie około 5,5 tys. członków oraz grono sympatyków. Przedstawiciele NPD zasiadają w parlamentach Saksonii i Meklemburgii – Pomorza Przedniego.

– Najlepiej byłoby, gdyby NPD sama się rozwiązała. Uniknęlibyśmy dalszych dyskusji o jej delegalizacji – mówił wczoraj Wolfgang Bosbach, jeden z liderów CDU. NPD była już bliska delegalizacji sześć lat temu, lecz Trybunał Konstytucyjny odrzucił wspólny wniosek obu izb parlamentu oraz rządu, gdy wyszło na jaw, że partia jest infiltrowana przez niemiecki kontrwywiad. Istniało prawdopodobieństwo, że agenci kontrwywiadu oddziaływali na partię w taki sposób, aby ułatwić jej delegalizację.

NPD głosi hasła rasistowskie i ksenofobiczne, a jej działacze chcieliby m.in. odebrać Polsce część Pomorza razem ze Szczecinem.