Dysydent, który próbuje w ten sposób zmusić reżim w Hawanie do wypuszczenia na wolność najbardziej schorowanych więźniów politycznych, kolejny raz nabawił się w szpitalu infekcji. Temperatura podskoczyła mu do ponad 40 stopni. Lekarze byli zmuszeni odłączyć rurkę, przez którą go odżywiają. – Jest przytomny, ale bardzo słaby, ledwo może mówić – twierdzi jego żona.

Determinacji gotowego zginąć dla sprawy Farinasa nie zmieniło pierwsze ustępstwo władz, które we wtorek przeniosły sześciu więźniów politycznych do zakładów znajdujących się bliżej ich miejsc zamieszkania. – To ważny krok, ale niewystarczający – ocenił dysydent.

Gesty humanitarne wobec więźniów politycznych są efektem mediacji Kościoła katolickiego. – Drzwi zaczęły się uchylać – komentowała decyzję władz cytowana przez AFP Berta Soler z organizacji Kobiety w Bieli skupiającej matki i żony skazanych. Obrońcy praw człowieka szacują liczbę więźniów politycznych na Kubie na około 200. 25 z nich ma poważne problemy ze zdrowiem.