Stewardesa zbliża się do kokpitu. Chce podać pilotom tacę z jedzeniem. Tuż za nią idzie pasażer. Dwaj niczym niewyróżniający się z tłumu mężczyźni siedzący w różnych częściach samolotu uważnie go obserwują. Pasażer się nie zatrzymuje. Stewardesa otwiera drzwi od kokpitu. Mężczyzna przyspiesza. Widać, że zamierza wtargnąć do kabiny pilotów. Wtedy jeden z mężczyzn błyskawicznie oddaje strzał. Potencjalny terrorysta nieżywy pada na podłogę.
– To wzorcowe zachowanie powietrznego szeryfa, takie sytuacje ćwiczymy. Facet powinien zostać zastrzelony, bo ryzyko wejścia do kokpitu i sterroryzowania pilotów było zbyt duże – tłumaczy “Rz” mjr Michał Stachyra, zastępca szefa sztabu Straży Granicznej, który dowodzi powstałą formalnie w 2004 r. jednostką powietrznych szeryfów, tzw. Sky Marshals. Wcześniej działała w ramach oddziałów realizacji Straży Granicznej.
Szeryfowie powietrzni to oprócz GROM i Formozy jedna z najtajniejszych i najlepiej wyszkolonych formacji specjalnych w Polsce. “Rzeczpospolita” opisuje kulisy jej działania.
[srodtytul]Jak zwykli pasażerowie[/srodtytul]
Kompleks niewysokich budynków Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej przy ul. 17 Stycznia w Warszawie, tuż obok lotniska Okęcie, to siedziba Sky Marshals. Wszystko tu jest tajne. Od liczebności jednostki przez sposób szkolenia i działania, kończąc na liczbie lotów. – Potencjalni terroryści nie mogą nic o nas wiedzieć, nawet jakimi siłami dysponujemy – wyjaśnia mjr Stachyra.