Centralna Rada Żydów – jedna z najbardziej wpływowych organizacji żydowskich w Niemczech – postanowiła zaprotestować przeciwko mianowaniu do rady fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie dwóch nowych przedstawicieli Związku Wypędzonych (BdV): Arnolda Tölga i Hartmuta Sängera. Pierwszy stwierdził w sierpniu w wywiadzie radiowym, że pozbycie się Niemców było długofalowym planem Polski i częściowo Czech, a wojna wywołana przez Hitlera dała jedynie okazję do jego realizacji. Drugi przekonywał m. in., że to Polska sprowokowała Hitlera, ogłaszając powszechną mobilizację. Jego zdaniem przed wrześniem 1939 roku wszystkie mocarstwa europejskie wykazywały zadziwiająca gotowość do wojny, a szczególnie wojownicza była Polska.
“Naszym zdaniem obaj ci przedstawiciele zajmują rewanżystowskie stanowiska i ich powołanie do rady fundacji jest nie do pogodzenia ze statutowym zadaniem fundacji, jakim jest pojednanie” – napisał sekretarz generalny Centralnej Rady Żydów Stephan Kramer w liście do ministra kultury i mediów Bernda Neumanna. Dwaj przedstawiciele środowisk żydowskich ze skutkiem natychmiastowym zawiesili swoją działalność w fundacji zarządzającej budową w Berlinie “Widocznego znaku”. Oprócz nich zasiadają w niej przedstawiciele MSZ, Bundestagu, Kościołów katolickiego i ewangelickiego, Związku Wypędzonych oraz Niemieckiego Muzeum Historycznego i Domu Historii RFN.
Protest niemieckich Żydów może być jednym z najpoważniejszych ciosów dla kontrowersyjnego projektu. Z powodu sprzeciwu Polski przez wiele miesięcy toczył się spór o stanowisko w radzie dla szefowej BdV Eriki Steinbach. Jej nominację blokowały SPD, a potem koalicyjny partner chadeków – liberałowie z FDP. W końcu osiągnięto kompromis polegający na wycofaniu jej kandydatury, ale liczbę członków rady zwiększono z 13 do 21, przyznając BdV aż sześć miejsc zamiast trzech. Związek Wypędzonych zaproponował m.in. Tölga i Sängera, a Bundestag po krótkiej debacie zaakceptował te kandydatury.
Spór o budowę w Berlinie centrum upamiętniającego m.in. wysiedlenia Niemców po II wojnie światowej z terenów Polski, Czechosłowacji, Rumunii i Węgier trwa od końca lat 90. Projekt zaproponowany przez Erikę Steinbach należącą do CDU zyskał poparcie jej partii. Długo sprzeciwiali się mu natomiast koalicyjni partnerzy chadeków SPD. Ostatecznie postanowiono, że rząd zaangażuje się w tworzenie centrum, uzyskując wpływ na jego kształt. Widoczny znak ma mówić nie tylko o niemieckich wypędzonych. Polskie władze konsekwentnie odmawiają zaangażowania się w projekt z obawy, że przedstawi on sprawców wojny jako jej ofiary.
Nie mogąc liczyć na poparcie polityczne, Berlin próbował nakłonić do współpracy zagranicznych naukowców, którym zaproponował miejsca w siedmioosobowe radzie doradczej. Nominowany do niej polski historyk prof. Tomasz Szarota wystąpił z niej jako pierwszy jesienią zeszłego roku. Kilka miesięcy później zrobiła to czeska historyk Kristina Kaiserova, a po niej niemiecka publicystka Helga Hirsch. W marcu tego roku wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów Salomon Korn zagroził wyjściem z rady naukowej, jeśli Niemcy będą się przedstawiać w roli ofiar II wojny światowej.