Może on m.in. badać, czy informacje są „obiektywne i zrównoważone“, a w określonych sytuacjach proponować kary. Prawo przewiduje sytuacje naruszenia tajemnicy dziennikarskiej, gdy Rada uzna, że stanowią one zagrożenie dla „bezpieczeństwa narodowego lub porządku publicznego“.
[srodtytul]Nie łamiemy prawa[/srodtytul]
– Nie ma ani jednego elementu prawnego w tej ustawie, którego nie można byłoby znaleźć w prawie innego państwa UE. My po prostu zebraliśmy to w całość – oświadczył Orban. Na pytanie, czy zebranie razem wszystkich możliwych restrykcji, które istnieją pojedynczo w innych krajach UE, nie ogranicza jednak wolności mediów, z uśmiechem przyznał, że to „argument godny dyskusji“.
Ale takiej dyskusji nie będzie, bo węgierski premier nie dopuszcza w tej sprawie krytyki politycznej, tylko ściśle prawną. Zgodzi się na zmiany jedynie wtedy, gdy Komisja Europejska udowodni, że konkretny zapis jest niezgodny z unijnym prawem. – Jestem przekonany, że tak nie jest – powiedział.
Na razie KE prowadzi analizę węgierskiego prawa. Jose Barroso, przewodniczący Komisji, który przyjechał wczoraj na spotkanie z węgierskim rządem, zapowiedział, że porozmawia z Orbanem o sytuacji w mediach. –Wolność słowa to fundamentalna zasada, uświęcona wartość – powiedział Barroso. Nawet poszczególne rządy UE (Francja i Niemcy) zaapelowały do Viktora Orbana o zawieszenie prawa na kilka miesięcy.
To rzecz bez precedensu w UE, gdzie bratnie partie silnie się wspierają. A zarówno we Francji i Niemczech, jak i na Węgrzech rządzą ugrupowania należące do tej samej rodziny politycznej – Europejskiej Partii Ludowej. Jej członkiem jest także PO. Na razie krytyka sojuszniczych rządów jest jednak ostrożna. W Paryżu wygłosił ją rzecznik rządu, a w Berlinie minister spraw zagranicznych z koalicyjnej liberalnej partii FPD.