Korespondencja z Waszyngtonu
Po dziewięciu miesiącach od opublikowania pierwszych tajnych depesz dyplomatycznych organizacja kierowana przez Juliana Assange'a stopniowo traciła zainteresowanie światowych mediów. Szefowie WikiLeaks ujawnili więc w ciągu ostatnich dni ponad 130 tysięcy kolejnych poufnych dokumentów.
– Do niedawna WikiLeaks ujawniała co dzień 10 – 30 depesz. W wielu przypadkach dokumenty były tak zredagowane, by nie podawać najbardziej wrażliwych danych. Od mniej więcej tygodnia WikiLeaks publikuje jednak dziennie 10 – 30 tysięcy depesz dyplomatycznych. Przy tak dużej liczbie dokumentów można przypuszczać, że nie zostały one przejrzane tak dokładnie jak poprzednie i mogą zawierać informacje potencjalnie niebezpieczne dla naszych agentów – mówi „Rz" Steven Aftergood, ekspert ds. rządowych tajemnic w waszyngtońskiej Federacji Amerykańskich Naukowców.
Dziennik „New York Times" zauważył, że w wielu depeszach nie wykasowano danych informatorów amerykańskich dyplomatów. Ujawniono nawet nazwiska osób, przy których wyraźnie zaznaczono, że ich tożsamość musi być „pilnie strzeżona".
Złamane kariery, zagrożone życie
Zdradzeni dziennikarze, ob- rońcy praw człowieka czy wykładowcy akademiccy mogą stracić pracę, a – w niektórych przypadkach – nawet wolność lub życie. Taki los może spotkać Afgańczyków, którzy w tajemnicy opowiadali Amerykanom o talibach. Wśród informatorów USA, których tożsamość została ujawniona przez WikiLeaks, jest pracujący w Afryce Zachodniej urzędnik ONZ, a także członek organizacji praw człowieka z Kambodży.