Tymczasem UE, i tak oskarżana o brak jednolitej polityki zagranicznej, jest w tej sprawie wyjątkowo podzielona. To, czy możliwe jest wypracowanie wspólnego stanowiska, ma się okazać podczas nieformalnego spotkania unijnych szefów dyplomacji i Catherine Ashton w Sopocie, które potrwa od piątku do soboty. Sprawa Palestyny znalazła się wśród największych wyzwań stojących przed Unią w tym półroczu.
Na rozstaju
Część krajów UE jest przeciwko jednostronnym działaniom Palestyńczyków, argumentując, że państwo palestyńskie może powstać tylko na drodze negocjacji z Izraelem. Inne, zniecierpliwione przedłużającym się impasem w negocjacjach izraelsko-palestyńskich, gotowe są poprzeć wniosek.
Jest też spora grupa krajów, które znalazły się w niezręcznej sytuacji. Z jednej strony wspierają aspiracje Palestyńczyków, z drugiej nie chcą przypierać Izraela do muru. W tej grupie najprawdopodobniej jest Polska, która uznała Palestynę w 1988 roku i trudno byłoby jej zagłosować przeciwko przyznaniu jej miejsca w ONZ. Ale jednocześnie jest jednym z najbliższych sojuszników Izraela.
– Polska zawsze uznawała Palestynę. Będziemy się starać, aby unijne stanowisko było jak najbardziej jednolite, ale nie przesądzamy, że uda się je wypracować – mówi rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Izraelski politolog Gerald Steinberg apeluje, by Polska stanęła na czele koalicji państw, które zablokują palestyńską inicjatywę. – Obce mocarstwa wielokrotnie, bez pytania was o zdanie wytyczały wasze granice. Teraz próbują to zrobić z nami. Zablokujcie to! To dla Polski znakomita okazja do zerwania z europejską polityczną poprawnością i prowadzenia własnej polityki. Macie szanse stać się ważnym, niezależnym graczem w Europie – przekonuje prof. Steinberg.