Korespondencja z Grodna
„Poskarżyłem się do Izby Reprezentantów, Sądu Najwyższego oraz Narodowego Centrum Legislacji i Badań Prawnych, że moje prawo do przygotowywania się do procesu sądowego jest naruszane, gdyż na Białorusi nie wydano po białorusku ani kodeksu karnego, ani kodeksu postępowania karnego" – napisał w liście z aresztu posługujący się na co dzień tym językiem Bialacki. Prosi o jak najszybsze spełnienie jego żądań, opartych na białoruskiej konstytucji i ustawie o językach. „W przeciwnym razie podczas procesu będę musiał koncentrować się na tłumaczeniu na bieżąco terminów prawnych" – uzasadnił. Białoruski jest na Białorusi językiem państwowym na równi z rosyjskim.
– To poważny problem – mówi „Rz" prawnik z Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Hary Pahaniajła. Podkreśla, że terminologia prawna nie dopuszcza dwuznaczności, a więc osoba białoruskojęzyczna, jak Bialacki, może mieć problemy ze zrozumieniem specjalistycznego rosyjskiego słownictwa.
Obrońcy praw człowieka nieraz zwracali uwagę na problemy białoruskojęzycznych obywateli na rusyfikowanej pod rządami Aleksandra Łukaszenki Białorusi.
Stowarzyszenie krzewiące język białoruski (TBM), po daremnych prośbach o dofinansowanie tłumaczenia na białoruski obowiązujących w kraju przepisów ruchu drogowego, zdecydowało się w końcu przetłumaczyć je gratis. – Tłumaczenie kodeksu karnego oraz kodeksu postępowania karnego to jednak ogrom pracy – zauważa szef TBM Aleh Trusau. – Nasz instytut musiałby poświęcić na to cały rok – dodaje, wyjaśniając, że TBM nie wykona tej pracy bez dofinansowania.