– W tym tygodniu byliśmy świadkami dwóch wielkich wydarzeń, które pokazały, jak odnowiliśmy amerykańskie przywództwo na świecie – oświadczył w sobotę Barack Obama. – W Iraku osiągnęliśmy sukces w naszej strategii prowadzącej do zakończenia wojny. Już wycofaliśmy stamtąd ponad 100 tysięcy żołnierzy, a irackie siły przejęły pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo własnego kraju – dodał, podkreślając, że dzięki temu USA mogą się skupić na walce z al Kaidą, naprawie gospodarki i spłacie zadłużenia.
Podkreślał również, że śmierć Muammara Kaddafiego pokazała, że przyjęte przez USA „zadanie zapewnienia bezpieczeństwa narodowi libijskiemu i pomocy w uwolnieniu się od tyrana było słuszne".
Za amerykańskie zaangażowanie w Libii pochwalił Obamę zarówno „New York Times", jak i „Wall Street Journal". Z uznaniem do decyzji prezydenta w sprawie Libii odnosił się też republikański senator John McCain.
Zupełnie inaczej oceniana jest decyzja o wycofaniu wojsk z Iraku. Prezydent z radością poinformował o niej w piątek. Nie wspomniał wprawdzie o „doktrynie Obamy", ale sugerował, że w przyszłości Ameryka będzie prowadziła wojny inaczej niż dotychczas. Zamiast wysyłania wojsk lądowych i narażania życia żołnierzy Biały Dom woli używać sił powietrznych, a zwłaszcza bezzałogowych dronów.
Dzięki temu może nakazać powrót do domów kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy, co cieszy miliony Amerykanów, którzy mają już dość wojen w Iraku i Afganistanie. Część komentatorów uważa jednak, że doktryna Obamy tak naprawdę polega na ograniczeniu roli Ameryki w świecie, i krytykuje decyzję o całkowitym wycofaniu wojsk.