Były przywódca nacjonalistycznej partii Rodina i przedstawiciel Rosji przy NATO mówił o efektach  swojej pracy rozgłośni Echo Moskwy. – Oprócz tego, że Ukraina i Gruzja nie zostały członkami NATO, nie ugięliśmy się też w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Przez to nas szanują – zapewniał Dmitrij Rogozin. Mówił też o porażkach. – Nie udało się osiągnąć tego, o czym marzyłem: zacieśnienia współpracy wojskowej Rosji z Zachodem.

W sprawie natowskich perspektyw Ukrainy i Gruzji Rogozin wypowiadał się już wielokrotnie. Wcześniej w rozmowie z  „Kommiersantem" przekonywał, że NATO „bardziej potrzebuje współpracy z Moskwą, niż z Kijowem i Tbilisi". Przed szczytem w Bukareszcie w 2008 roku, gdy Ukraina i Gruzja miały szanse trafić do przedsionka NATO zwanego MAP, mówił z kolei „Izwiestiom", że „Ukraina zatrzeszczy w szwach, gdy pomarańczowi spróbują wciągnąć ją do sojuszu".

– To, że Rosja ma struktury lobbystyczne w Brukseli, Berlinie czy Paryżu, nie jest tajemnicą. Ale to, że Ukraina nie jest członkiem NATO, jest zasługą ówczesnych władz naszego kraju, które nie przygotowały się jak należy do szczytu w Bukareszcie – mówi „Rz" Kostiantyn Bondarenko, szef Instytutu Ukraińskiej Polityki w Kijowie. – Przed grudniowymi wyborami do Dumy wielu rosyjskich polityków chce podbić swoją cenę. Rogozin robi to z myślą o kandydowaniu z listy Jednej Rosji Putina.

W lipcu parlament Ukrainy przyjął ustawę o „pozablokowym statusie"  kraju. Władze w Kijowie nie rezygnują jednak ze współpracy z sojuszem, organizując na przykład ćwiczenia z udziałem państw NATO.