– Macie czas do 1 maja, no, niech będzie do 9 maja. Do Dnia Zwycięstwa – oświadczył w czwartek Aleksander Łukaszenko na naradzie poświęconej antykryzysowym planom rządu na 2012 rok.
Kryzys finansowy, z którym boryka się Białoruś, w tym roku zaowocował 189-procentową dewaluacją białoruskiego rubla w stosunku do dolara i 100-procentową inflacją. Rząd prognozuje, że sięgnie ona do końca roku nawet 120 procent. Międzynarodowe agencje ratingowe wystawiają Białorusi oceny najgorsze z możliwych.
Rząd Białorusi, uwzględniając opinie ekspertów, ogłosił prognozy rozwoju gospodarki na następny rok. Uzależnione są od tego, w jakim stopniu państwo chce kosztem emisji rubla zachować pomoc finansową dla stratnych sektorów gospodarki.
Najczarniejszy z rządowych scenariuszy zakłada, że państwo spełni wszystkie oczekiwania beneficjentów pomocy i wydrukuje około 30, niczym niezabezpieczonych, trylionów rubli. W tym przypadku, jak szacuje rząd, do końca następnego roku inflacja na Białorusi wyniesie około 200 procent, a wartość rubla spadnie ponaddwukrotnie – do 22 tysięcy rubli za dolara amerykańskiego (obecnie ok. 8500 rubli za dolara).
Jako prognozę realistyczną rząd przedstawił prezydentowi wolnorynkowy, sanacyjny scenariusz. Przewiduje on ponaddwukrotne zmniejszenie emisji rubla i znaczne ograniczenie finansowania stratnych przedsiębiorstw państwowych. 2600 z nich miałoby zostać sprywatyzowanych za symboliczną cenę. W ten sposób udziały państwa w gospodarce Białorusi zmniejszyłyby się o połowę (obecnie sektor państwowy to ok. 70 procent gospodarki). Zdaniem rządu pozwoliłoby to w następnym roku opanować inflację i utrzymać ją na poziomie 19 procent w skali roku. W kolejnych latach uzdrowiona gospodarka białoruska miałaby szansę na odbicie się od dna. Plan Łukaszence się nie spodobał. Oskarżył on rząd i premiera o „zbytnią fascynację rynkiem".