Jiři Paroubek, do niedawna lider czeskich socjaldemokratów, nazwał swoją partię Narodowi Socjaliści 21 wieku. W skrócie – Lewica 21. Za dwa tygodnie odbędzie się jej zjazd założycielski. Już teraz Paroubek uspokaja, że nazwa partii nie ma nic wspólnego z ruchem nazistowskim, a jednym z jej celów jest ochrona praw mniejszości – m.in. homoseksualistów, Romów i Wietnamczyków.
– Jeśli partia ma w nazwie słowo „narodowy", nie oznacza to, że zamierza iść w kierunku szowinistycznym czy nacjonalistycznym. Nowa partia na pewno tego nie zrobi – powiedział w jednym z wywiadów. Odniósł się do Czeskiej Partii Narodowo-Socjalistycznej, która powstała w 1897 roku. Mimo podobieństwa nazwy do hitlerowskiej NSDAP nie była z nią powiązana.
– To bardzo dobry pomysł, bo nowa partia lewicowa jest potrzebna w Czechach. Mamy już partię socjaldemokratyczną i komunistyczną, ale część wyborców jest niezdecydowana, na kogo głosować. Nowa partia będzie dla nich alternatywą – mówi „Rz" Ondrej Macura, były rzecznik socjaldemokratów i bliski współpracownik Paroubka. Lewica 21 ma ambicje, by zdobyć 10 procent wyborców. A za trzy lata dostać się do parlamentu.
Również na Węgrzech do budowania nowej partii wziął się były premier. Do niedawna Ferenc Gyurcsany sam był liderem socjalistów i jako ich przywódca przez osiem lat stał na czele węgierskiego rządu. Jednak gdy w 2010 roku przegrał wybory, jego kariera legła w gruzach. Dlatego kilka tygodni temu ogłosił, że opuszcza partyjnych kolegów i zakłada nową partię. Nowa Demokracja ma być nowoczesną partią lewicową. Jak podkreśla Gyurcsany, w zachodnim stylu.
– Rządzący od półtora roku Fidesz opuściło już około 1,5 miliona wyborców. Gyurcsany ocenił, że musiało być społeczne zapotrzebowanie na takie ugrupowanie. Pytanie, czy ci, którzy odwrócili się od Orbana, pójdą za nim. Czy ci, którzy najpierw głosowali na prawicę, teraz nagle zmienią swoje preferencje i będą popierać lewicę – mówi „Rz" Gabor Horvath, wicenaczelny największej węgierskiej gazety „Nepszabadsag". Jego zdaniem, zakładając partię, były premier tak naprawdę prowadzi osobistą wendetę. – On desperacko chce pokonać Orbana, który odsunął go od władzy – przyznaje.