– Jeśli przyjechałeś tu niedawno, nie masz żadnych więzi z tym krajem, to musisz wyjechać. Kropka. Ale jeśli mieszkasz tu od 25 lat, masz troje dzieci i dwoje wnuków, płacisz podatki, przestrzegasz prawa, należysz do lokalnego Kościoła, to nie sądzę, żebyśmy powinni rozdzielać cię od rodziny i siłą usuwać z kraju – przekonywał były przewodniczący Izby Reprezentantów.
Newt Gingrich podkreślił, że istnieje sposób na rozwiązanie problemu nielegalnej imigracji bez ogłaszania amnestii. – Bądźmy ludzcy w egzekwowaniu prawa – oświadczył Gingrich podczas pierwszej debaty prezydenckiej, w której występował w pozycji faworyta.
Zastrzegł, że jest gotowy na falę krytyki, i nie musiał na nią długo czekać. Mitt Romney i Michele Bachmann błyskawicznie stwierdzili, że niezależnie od tego, jak nazwałby swój pomysł Gingrich nie nazywał, byłaby to amnestia. – Jeżeli ludzie, którzy przyjechali do Stanów Zjednoczonych nielegalnie, będą mogli zostać tu nielegalnie do końca życia, zachęci to tylko kolejnych obcokrajowców do zrobienia tego samego – podkreślał Romney.
Gingrich mógł się tego spodziewać. Inny kandydat – Rick Perry – od września tłumaczy się z poparcia dla pomysłu niższego czesnego dla niektórych nielegalnych imigrantów.
Zdaniem komentatorów Newt Gingrich – doświadczony gracz polityczny – zakłada zapewne, że niekonwencjonalne podejście do kwestii imigracji i innych zagadnień pozwoli mu zdystansować się od Romneya i zwyciężyć w walce o republikańską nominację.Według nowego sondażu Uniwersytetu Quinnipiac Gingricha popiera 26 proc. pytanych, Romneya 22 proc., a Perry'ego i Rona Paula 6 proc. Pozostali kandydaci mają poniżej pięciu procent poparcia.