To jedna z najdziwniejszych transakcji na rynku zbrojeniowym na świecie. Jak napisał powołując się na berlińskie źródła dziennik „Haarec", rząd Angeli Merkel zaaprobował sprzedaż Izraelowi kolejnego okrętu podwodnego typu Delfin, zdolnego przenosić głowice nuklearne. Aby zrealizować transakcję... zarezerwował na ten cel 135 milionów euro we własnym przyszłorocznym budżecie.
Berlin zamierza bowiem sam zapłacić niemieckiemu producentowi – Howaldtswerke-Deutsche Werft – jedną trzecią wartości okrętu. W ten sposób Izrael wejdzie w jego posiadanie na niezwykle korzystnych warunkach. To już zresztą czwarta podobna transakcja. W 1998 i 1999 roku Berlin zapłacił w całości za dwa zbudowane dla Izraelczyków okręty („Delfin" i „Lewiatan"). W 2000 roku sfinansował połowę trzeciego („Tekumah").
– To nie koniec. W kolejnych latach dostaniemy jeszcze dwa okręty podwodne tego typu, które wchodzą dopiero do produkcji w niemieckiej stoczni. Razem układ z Niemcami opiewał na sześć Delfinów – powiedział „Rz" Jossi Melman, dziennikarz „Haareca", znany izraelski ekspert ds. bezpieczeństwa.
Sprawa w Niemczech uznawana jest za niezwykle delikatną i owiana jest mgłą tajemnicy. Dlaczego Berlin finansuje z pieniędzy własnych podatników izraelskie okręty wojenne?
– Czy słyszał pan o czymś takim jak Holokaust? Niemcy mają wobec nas specjalne zobowiązania. Bezpieczeństwo Izraela i Żydów jest dla nich najwyższym priorytetem – podkreślił Jossi Melman.