W koalicji rządzącej pod wodzą nowego premiera Elio Di Rupo znalazło się aż sześć partii. W podzielonej językowo Belgii to nic dziwnego – koalicja musi uwzględniać ugrupowania z obu wspólnot: niderlandzko- i francuskojęzycznej. Bo obie głosują na zupełnie inne ugrupowania. Są więc podwójni chadecy, podwójni socjaliści i podwójni liberałowie.
Ewenementem jest natomiast to, że w rządzie nie znalazł się zwycięzca wyborów Bart De Wever i jego ugrupowanie flamandzkich nacjonalistów N-VA. W czerwcu 2010 roku król powierzył mu co prawda misję stworzenia rządu, ale żądania zwiększenia suwerenności dla regionów okazały się zbyt kontrowersyjne dla potencjalnych koalicjantów. De Wever jest zwolennikiem niezależności Flandrii. „Pozwólcie Belgii wyparować", „Belgia to najbardziej chybione państwo świata", to niektóre z jego najsłynniejszych stwierdzeń.
Nowy premier Elio Di Rupo to zwolennik jedności państwa. Jest liderem walońskich socjalistów i pierwszym od lat francuskojęzycznym szefem rządu. Tradycyjnie premierem zostawał zwycięzca wyborów, a biorąc pod uwagę fakt, że Flamandów jest więcej niż Walonów, to zazwyczaj ich partia mogła się poszczycić największą liczbą głosów.
Di Rupo pochodzi z biednej rodziny włoskich imigrantów. W 1996 roku pomówiony o pedofilię, oczyszczony z zarzutów, otwarcie opowiedział o swoim homoseksualizmie.
Di Rupo kilkakrotnie rezygnował z misji tworzenia rządu, gdy negocjacje między Flamandami a Walonami nie przynosiły rezultatów. Ostatecznie udało mu się stworzyć gabinet kilka dni po tym, jak agencje ratingowe obniżyły ocenę Belgii, podając za przyczynę niestabilność polityczną.