Tak twierdzą eksperci w Kijowie. Przypominają, że sytuacja polityczna nie tylko na Ukrainie, ale także w Rosji jest napięta. Ich zdaniem drastyczne ceny gazu podetną gałąź, na której siedzi prezydent Wiktor Janukowycz. A wtedy zastąpić ją mogą prozachodnie partie wspierające antyputinowską opozycję.

– Premier Władimir Putin pójdzie na kompromis choćby po to, by powstrzymać Ukrainę przed zaskarżeniem Rosji do Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie. Wybuch społeczny na Ukrainie byłby dla Moskwy niekorzystny. Na Kremlu rozumieją, że Janukowycz nie jest tak prorosyjski, jak by sobie tego życzyli, ale bardziej prorosyjskich władz w Kijowie nie będzie – prognozuje szef Instytutu Strategii Globalnych Wadym Karasiow.

Ukraińska opozycja twierdzi, że Moskwa pójdzie teraz na ustępstwa z innych powodów: aby przejąć kontrolę nad ukraińskimi gazociągami. Zdaniem krytyków do parlamentu trafił już projekt ustawy dotyczący możliwości dzierżawy systemu.

Ukraina od miesięcy próbuje skłonić Rosję do obniżek cen gazu. Kolejna runda negocjacji odbędzie się 15 stycznia. Władze w Kijowie chcą, by cena surowca spadła z ponad 400 dolarów (niektóre kraje UE płacą mniej) do 190 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Obecnie Ukraina płaci za gaz więcej niż na przykład Niemcy.

Nie wszyscy wierzą w dobre chęci Putina. – Kreml będzie twardo negocjował. Zamierza zrealizować na Ukrainie scenariusz białoruski: kontrola nad gazociągami za tańszy gaz. Rosji jest to potrzebne, bo chce w pełni kontrolować cały tranzyt gazu ze Wschodu do Europy. Będzie mogła wówczas manipulować przesyłem oraz sprzedażą surowca – mówi „Rz" Mychajło Honczar, ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.