O współpracy Unii z krajami położonymi na wschód od Bugu mówili uczestnicy 1. Forum UE-Partnerstwo Wschodnie w Tbilisi, reprezentujący Armenię, Azerbejdżan, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę (przedstawiciele Białorusi się nie pojawili, choć byli zapowiadani). Podkreślali, że po trzech latach funkcjonowania Partnerstwo jest dla nich bardzo przydatne, choć wskazywali też na jego minusy.
– Partnerstwo Wschodnie zbliża nas do europejskiej rodziny narodów – powiedział „Rz" Dawid Darcziaszwili, szef komisji integracji europejskiej parlamentu Gruzji. – Mamy już umowę o ułatwieniach wizowych, rozpoczynamy negocjacje w sprawie strefy wolnego handlu DCFTA, liczymy na rozmowy w sprawie stowarzyszenia z UE. Ale najważniejsze jest znaczenie symboliczne Partnerstwa, budowanie związków z wolną i demokratyczną Europą – dodaje.
Jak wskazuje Darcziaszwili, europejskie mechanizmy są powolne i czasem dość trudne do przyjęcia dla innych państw, ale można się do nich przystosować. Podobnie oceniali sytuację inni przedstawiciele państw partnerskich. Jedynym, który uznał, że unijna oferta jest zbyt skromna, był Borys Tarasiuk, były szef ukraińskiego MSZ, a obecnie przewodniczący parlamentarnej komisji integracji europejskiej.
– Partnerstwo Wschodnie oceniam krytycznie, bo dla Ukrainy nie ma wartości dodanej. To, co należy do celów Partnerstwa, albo jest dla nas nieaktualne, albo już osiągnęliśmy – mówi „Rz" Tarasiuk. – Z pewnością Partnerstwo Wschodnie ma wartość dla innych krajów, ale nie dla nas.
Bo – jak powiedział podczas jednej z sesji forum – sześć krajów współpracujących z UE ma różny potencjał i stawia przed sobą różne cele. Najlepszym przykładem była wspomniana już nieobecność Białorusi. A według Tarasiuka główny problem polega na tym, że Unia Europejska nie przedstawiła swym partnerom tego, co jego zdaniem jest najważniejsze: perspektywy członkostwa.