Prezydent Pakistanu udał się w niedzielę z pierwszą od siedmiu lat wizytą do Indii. Oficjalnie Asif Ali Zardari pojechał tam prywatnie, by pomodlić się w muzułmańskiej świątyni w Ajmer. Ale w rzeczywistości podróż ta miała przypieczętować nowy rozdział w stosunkach pakistańsko-indyjskich. Zardari zjadł lunch z premierem Indii Manmohanem Singhiem, a potem obaj politycy, jakby to była oficjalna wizyta, spotkali się z dziennikarzami. – Stosunki między Indiami a Pakistanem powinny być normalne. To nasze wspólne pragnienie – mówił indyjski premier.
Uzbrojeni w broń atomową sąsiedzi zerwali współpracę po atakach pakistańskich ekstremistów w 2008 r. w Bombaju, kiedy zginęło prawie 200 osób. Wcześniej oba kraje stoczyły ze sobą trzy wojny, a nierozwiązany spór o Kaszmir jest ciągłym punktem zapalnym w ich relacjach.
Światowi przywódcy obawiali się nie tylko, że wrogość między Islamabadem a New Delhi może doprowadzić do kolejnego konfliktu, ale również tego, że uniemożliwi zaprowadzenie pokoju w Afganistanie. Zdaniem wielu ekspertów pakistańskie służby wspierają rebeliantów, aby uniemożliwić przejęcie pełni władzy administracji Hamida Karzaja, która jest przyjaźnie nastawiona wobec Indii.
– Pakistan od kilku miesięcy krok po kroku stara się ocieplić relacje z Indiami. Prezydent Zardari nie mógł jednak pojechać do Indii z oficjalną wizytą, bo rozsierdziłby zarówno islamistów, jak i sporą część wojskowego establishmentu wrogo nastawionego do Indii. Dlatego zdecydowano się na prywatną podróż, by uniknąć niezadowolenia w kraju, ale jednocześnie zrobić przyjazny gest wobec władz w New Delhi – tłumaczy „Rz" Joshi Shashank z Royal United Services Institute w Londynie (RUSI). Jego zdaniem wśród pakistańskich elit coraz częściej słychać głosy, że kraj musi się taktycznie pogodzić z Indiami, ponieważ popsuły się jego stosunki z najważniejszym do niedawna sojusznikiem, jakim były Stany Zjednoczone.
– Sojusz pakistańsko-amerykański został mocno nadszarpnięty po akcji amerykańskich komandosów, którzy w maju zeszłego roku zabili w Pakistanie przywódcę Al-Kaidy Osamę bin Ladena – przypomina Shashank.