Federalny sąd apelacyjny w Bostonie uznał w czwartek za sprzeczną z prawem ustawę Kongresu USA uznającą za legalne jedynie małżeństwa między kobietą i mężczyzną. Jednocześnie sąd przyznał, że sprawę ostatecznie musi teraz rozstrzygnąć Sąd Najwyższy w Waszyngtonie.

Ustawa „O obronie małżeństwa", przyjęta w 1996 roku głosami Republikanów i Demokratów, nie delegalizowała małżeństw gejowskich jako takich, a jedynie uznawała, że rząd federalny nie może uznawać małżeństw jednopłciowych za legalne. Nawet w stanach, które takie małżeństwa zalegalizowały, współmałżonkowie nie mogli więc np. rozliczać się wspólnie z fiskusem, a wdowy i wdowcy nie mogli powoływać się przed sądami federalnymi na prawo spadkowe ani pobierać np. federalnych zasiłków pogrzebowych.

Decyzja sądu w Bostonie nie dotyczy bezpośrednio legalności małżeństw jednopłciowych. Sąd, w którym dwóch z trzech sędziów zostało mianowanych przez konserwatywnych prezydentów, uznał po prostu, że ustawa pociąga za sobą zbyt surowe konsekwencje dla małżeństw jednopłciowych. Jednocześnie sędziowie podkreśli, że sprawę legalności małżeństw jednopłciowych musi ostatecznie rozstrzygnąć Sąd Najwyższy.

Amerykańska prawica i lewica od dziesiątek lat prowadzą spory światopoglądowe przed sądami. Debata m.in. o aborcji, dostępie do broni, rozdziale państwa i Kościoła, czy właśnie małżeństwach homoseksualnych jest prowadzona na wielu frontach jednocześnie przed wieloma sądami stanowymi i federalnymi.

Prawica wiele lat temu uznała np. że zdelegalizowanie aborcji przez Sąd Najwyższy jest praktycznie niemożliwe. Przeciwnicy prawa do usuwania ciąży zabiegają więc przed sądami niższych instancji o ograniczenie tego prawa. Ostatnio np. rozgorzał w mediach i organizacjach społecznych spór o to, czy rząd w ramach programów opieki zdrowotnej dla urzędników ma prawo dofinansowywać środki antykoncepcyjne.