Trwające w Syrii walki są tak krwawe i brutalne, że nawet najbardziej zatwardziali sojusznicy zaczynają wycofywać swoje poparcie dla reżimu. Na stronę opozycji przechodzą też kolejni przedstawiciele syryjskich władz. Dzień po tym, jak w starciach zginęło prawie 100 osób, o azyl poprosił syryjski ambasador w Bagdadzie Nawaf Fares.
– Wzywam wszystkich wolnych i prawych Syryjczyków, a zwłaszcza wojsko, aby zwróciło swoją broń przeciwko kryminalistom w łonie reżimu, którzy mordują ludzi – zaapelował syryjski dyplomata, który jednocześnie zrzekł się członkostwa w rządzącej partii Baas.
Zachód liczy, że to dobry moment, aby wywrzeć presję na Rosję blokującą do tej pory wszelkie próby odsunięcia od władzy prezydenta Baszara Asada. Francja, Wielka Brytania i USA przygotowują nowy projekt rezolucji, która pod groźbą sankcji zmuszałaby reżim Asada do wprowadzenia w życie planu pokojowego byłego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana.
Kreml obawia się jednak, że rezolucja przywołująca artykuł VII karty Narodów Zjednoczonych może otworzyć drogę do interwencji militarnej i obalenia całego reżimu. A wtedy Moskwa mogłaby utracić sojusznika, który zapewnia jej wpływy na Bliskim Wschodzie, umożliwia dostęp do Morza Śródziemnego i na dodatek kupuje broń. Dlatego Rosja pracuje nad własnym dokumentem. Kofi Annan próbuje jednak zwiększać presję na Moskwę, podkreślając, że już nawet tak bliscy sojusznicy władz w Damaszku jak Irak i Iran zmieniają swoje stanowisko.
Już kilka razy wydawało się, że Rosja, która jest coraz bardziej izolowana, zaczyna ustępować. Na niedawnej konferencji w Genewie poparła utworzenie rządu przejściowego, choć zapewniała, że nie domaga się odejścia Baszara Asada. Zapowiedziała też wstrzymanie nowych dostaw broni dla reżimu, choć nie jest pewne, czy oznacza to zawieszenie już zawartych kontraktów. W środę szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow spotkał się też z przedstawicielami syryjskiej opozycji.