Węglarczyk: Wojna o Syrię, czyli początek nowej historii świata

To nie jest nowa zimna wojna. Ale dyplomatyczna wojna wokół Syrii to, używając terminologii profesora Fukuyamy, początek nowej historii.

Aktualizacja: 14.07.2012 13:42 Publikacja: 14.07.2012 13:16

Węglarczyk: Wojna o Syrię, czyli początek nowej historii świata

Foto: AFP/HO/SHAAM NEWS NETWORK

W błyskotliwym tekście w „New York Review of Books" Michael Ignatieff opisuje nową rzeczywistość geostrategiczną – konflikt osłabionych przedłużającym się kryzysem gospodarczym demokracji zachodnich z dwoma rosnącymi w siłę kleptokracjami łączącymi, po raz pierwszy w historii, gospodarkę wolnorynkową z państwem policyjnym.

Konflikt w Syrii w ciągu półtora roku przekształcił się z serii antyrządowych zamieszek w pełnokrwistą wojnę domową. Z jednej jej strony stoi kleptokratyczny reżim wspierany przez sojuszników z Chin i Rosji, z drugiej – antyrządowi rebelianci wspierani przez tajne służby Zachodu i ich arabskich sojuszników.

To nie jest powtórka z zimnej wojny. Rosja i Chiny odpierają dyplomatyczne ataki na reżim Baszira Assada, ale wszystko dzieje się w zgodzie z Kartą ONZ i zasadami obowiązującymi w Radzie Bezpieczeństwa NZ. Również sprzedaż uzbrojenia dla syryjskiej armii była zgodna z prawem, jakkolwiek dwuznaczny z punktu widzenia NATO może się dziś wydawać fakt, że Syryjczycy zestrzelili samolot turecki przy użyciu rakiet wyprodukowanych w Rosji i zainstalowanych w Syrii przez rosyjskich ekspertów.

Syryjska armia bez mrugnięcia okiem używa przeciwko cywilom broni wyprodukowanej w Rosji i Chinach. Z drugiej strony owi cywile są coraz mniej bezbronni i coraz bardziej skuteczni – wystarczy choćby oglądać filmy wrzucane przez nich na YouTube. Coraz częściej pojawiają się tam opisy porażek syryjskiej armii.

Rebelianci znacznie poprawili swoje zdolności ofensywne dzięki broni dostarczanej do Syrii przez wywiady Kataru i Arabii Saudyjskiej.Na początku konfliktu syryjska armia używała np. czołgów w zasadzie bez ograniczeń i bezkarnie. Dzięki broni przeciwpancernej dostarczonej przez kraje Zatoki Perskiej rządowe czołgi poruszające się bez wsparcia piechoty są w zasadzie skazane na zniszczenie.

Punktem przerzutowym tej broni do Syrii jest Turcja, a proces nadzoruje CIA. Nie ma wątpliwości, że Waszyngton, Ankara, Rijad i jeszcze kilka innych stolic starannie koordynują program pomocy dla syryjskich rebeliantów. Zdaniem moich rozmówców w Waszyngtonie zestrzelenie tureckiego F-4 było wręcz karą wymierzoną Turkom właśnie za prowadzenie z ich terytorium programu wsparcia syryjskiej opozycji.

Obie strony – zachodnie demokracje i ich arabscy sojusznicy oraz Rosja i Chiny – wyznaczyły sobie jasne granice angażowania się w syryjski konflikt. Nie ma mowy o otwartym wsparciu militarnym, nikt też nie narazi swych interesów gospodarczych dla Assada.

Zachód liczy na to (n razie – słusznie), że syryjska opozycja z czasem nabierze sił i sama obali reżim Assada tak, jak to się stało np. w Egipcie. Ta taktyka wydaje się być słuszna, bo im dłużej trwa konflikt w Syrii, tym słabsza wydaje się być pozycja Assada. Dwa dni temu jordańskie media poinformowały np., że tylko w Jordanii schroniło się do tej chwili aż 800 wysokiej rangi uciekinierów z szeregów reżimu, w tym czterech generałów, 20 pułkowników, 45 innych oficerów oraz dziesięciu pilotów wraz z samolotami.

Ten nowy konflikt między Zachodem i umownym Wschodem nie przypomina zimnej wojny, bo nie chodzi w nim o rozszerzenie wpływów militarnych. Ani Rosja, ani Chiny nie myślą, przynajmniej na razie, o rozbudowie swych imperiów militarnych. Chodzi im po prostu o jasne wyznaczenie granicy wpływów i możliwości działania dla USA i ich sojuszników.

Jak słusznie pisze Ignatieff, dla prezydenta Władimira Putina konflikt syryjski to po prostu Czeczenia. Baszir Assad próbuje zrobić w swoim kraju dokładnie to samo, co Kreml zrobił na północnym Kaukazie. Dla Pekinu ten sam konflikt to powtórka z Tybetu. Dla Moskwy i Pekinu dyplomatyczna wojna wokół Syrii to jasne postawienie granicy mieszania się Zachodu w to, w jaki sposób kleptokracje rozwiązują własne problemy wewnętrzne.

Kilka dni temu Putin mówił o tym, że kryzys gospodarczy „osłabia dominującą rolę Zachodu". Dla Chin i Rosji kierunek wciąż trwającej mimo teorii prof. Francisa Fukuyamy historii jest jasny – zachodnie demokracje są słabe, niekompetentne i zgodnie z prawami natury skazane na pożarcie. To Chiny i Rosja – uważają przywódcy tych krajów – są na fali wznoszącej się.

Wiele wskazuje na to, że dni Assada są policzone. W momencie, gdy syryjscy rebelianci będą szturmować jego pałac w Damaszku, Pekin i Moskwa zapomną o swym niedawnym sojuszniku. Nie o niego i jego los tu bowiem chodzi. W nadchodzących latach Chiny i Rosja będą jednak coraz bardziej odważnie wyznaczać standardy międzynarodowego współżycia. Ich diagnoza, że Zachód jest słaby, jest bowiem jak najbardziej słuszna.

W błyskotliwym tekście w „New York Review of Books" Michael Ignatieff opisuje nową rzeczywistość geostrategiczną – konflikt osłabionych przedłużającym się kryzysem gospodarczym demokracji zachodnich z dwoma rosnącymi w siłę kleptokracjami łączącymi, po raz pierwszy w historii, gospodarkę wolnorynkową z państwem policyjnym.

Konflikt w Syrii w ciągu półtora roku przekształcił się z serii antyrządowych zamieszek w pełnokrwistą wojnę domową. Z jednej jej strony stoi kleptokratyczny reżim wspierany przez sojuszników z Chin i Rosji, z drugiej – antyrządowi rebelianci wspierani przez tajne służby Zachodu i ich arabskich sojuszników.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021