Po masowych protestach w maju i czerwcu na ulice Moskwy wyszło w sobotę kilkadziesiąt tysięcy osób. Przeciwnicy Kremla wezwali prezydenta Władimira Putina do dymisji. Żądali też przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Putin nie zwrócił na wiec większej uwagi: w tym czasie spotykał się w Soczi z białoruskim przywódcą Aleksandrem Łukaszenką.
Zdaniem moskiewskich ekspertów opozycja nie ma pomysłu na mobilizację rodaków przeciw władzy, a sobotnia akcja pod tytułem „Marsz Milionów" zaczyna się „marginalizować", ponieważ dominują w niej lewicowcy i nacjonaliści. Szef Centrum Informacji Politycznej Aleksiej Muchin podkreślał, że mimo porażki opozycji władze nie powinny spoczywać na laurach – wiosną protesty mogą się nasilić.
Politolog Aleksander Cipko uważał, że po zmianach dotyczących rejestracji partii opozycja ma więcej możliwości: może nie tylko wychodzić na ulice, ale także zakładać ugrupowania i gromadzić w ich szeregach zwolenników.