Tej audiencji generalnej oczekiwano z ogromnym zainteresowaniem, bo było to pierwsze spotkanie Benedykta XVI z wiernymi po ogłoszeniu rezygnacji. Aula Pawła VI pękała w szwach. Kilka tysięcy zgromadziło się przed telebimami na pobliskim placu św. Piotra. Gdy papież pojawił się na scenie, rozległy się długo niemilknące, frenetyczne brawa.
Powiedział wiernym krótko mniej więcej to, co oświadczył w poniedziałek zdumionym biskupom i kardynałom: „Jak wiecie, z nieprzymuszonej woli dla dobra Kościoła, po długich modlitwach, rozważaniach przed Bogiem i sumieniem, postanowiłem zrezygnować, bo nie jestem w stanie sprostać fizycznym wymaganiom mojej posługi". Wszystkiego dziewięć linijek.
Wzruszeni wierni zdążyli jednak trzykrotnie przerwać papieżowi burzą braw. Benedykt XVI, też wyraźnie poruszony, z uśmiechem dziękował za te wyrazy solidarności i sympatii.
Trudne wybory
Po tym wzruszającym wstępie wszystko potoczyło się utartym torem. Papież odczytał katechezę na Środę Popielcową nawiązującą do kuszenia Jezusa na pustyni. Apelował o nawrócenie i refleksję w czasie rozpoczynającego się wielkiego postu.
Mówił o trudnych wyborach naszych zeświecczonych czasów. Przestrzegał przed gonitwą za szczęściem i sukcesem za każdą cenę. Były słowa przeciw eutanazji, aborcji, eksperymentach na embrionach, a też budujące przykłady nawróceń. Czyli mniej więcej to, co papież mówił wiernym przez osiem lat.