Skandynawski kraj uważany jest za wręcz modelowy przykład polityki rodzinnej, która wyraźnie przekłada się na wzrost liczby urodzeń. Rodzice maja prawo do w sumie 16 miesięcy płatnego urlopu, a każde dziecko po tym czasie ma zagwarantowane miejsce w publicznym żłobku, a później przedszkolu. Dodatkowo rodzice płacą za nie maksymalnie 3 proc. swoich wynagrodzeń – w przypadku najlepiej zarabiających jest to górą 1260 koron czyli ok. 200 dolarów. Dlatego państwo rocznie wydaje na system opieki przedszkolnej niemal 9 mld dol., czyli więcej niż wynosi budżet ministerstwa obrony.
Jednak choć rozwiązania przyjęte w Szwecji stawiane są innym krajom za wzór to zwłaszcza urzędnicy lokali uznali, że system należy jeszcze uelastycznić. Dzisiaj państwowe punkty opieki nad dziećmi otwarte są w godzinach 6.30-18.30, co nie odpowiada realiom zmieniającego się rynku i systematycznie wydłużającym się godzinom pracy. W Szwecji systematycznie rośnie również liczba samotnych rodziców, dla których pogodzenie wychowania dzieci z pracą jest jeszcze trudniejsze.
Dlatego urzędnicy lokalni systematycznie uruchamiają także placówki otwarte nie tylko w weekendy, ale również w nocy. Samorząd w Norrkoping już dawno uruchomił trzy i mieszkańcy są z nich bardzo zadowoleni. – Pierwsza noc kiedy dzieci spały poza domem była dla mnie bardzo trudna – przyznała w rozmowie z BBC 39-letnia samotna marka Maria Klytseroff. W jej przypadku takie placówki są idealne, ponieważ często musi wyjeżdżać służbowo.
Jak podaje szwedzki urząd statystyczny w 2012 r. 78 proc. matek dzieci w wieku poniżej siedmiu lat pracowało. Obecnie nocna czy weekendowa publiczna opieka nad dziećmi została wprowadzona w 123 z 290 okręgów, a korzysta z niej regularnie ok. 5 tys. dzieci. Rządząca centro-prawicowa partia Sojusz (Alliansen) zapowiedziała już przeznaczenie 17 mln dol. na czteroletni plan rozwoju tego systemu. – Szwecja wcześniej niż inne kraje postawiła na wspieranie kobiet w powrocie an rynek pracy po urodzeniu dziecka, właśnie poprzez rozwój systemu opieki – mówi Maria Arnholm, minister ds. równouprawnienia.