– Nie będę tworzył partii. Mamy ich wystarczająco dużo. Sformuję ruch ponadpartyjny. Podobny do tego, który doprowadził do niepodległości ukraińskiej w 1991 roku – mówił Jurij Łucenko. W niedzielę wyszedł z więzienia, gdzie trafił za defraudację pieniędzy, gdy w latach 2008–2009 był szefem MSW. Został ułaskawiony przez swojego przeciwnika, prezydenta Wiktora Janukowycza.
Na scenie politycznej Ukrainy Łucenko, który spędził w aresztach i więzieniu ponad dwa lata, nadal jest ważnym graczem. Wraca do polityki i może podważyć pozycję liderów innych opozycyjnych ugrupowań. Eksperci w Kijowie mówią, że uwalniając Łucenkę, Janukowycz zyskał podwójnie. Z jednej strony jego gest doceniła UE, która domaga się od władz w Kijowie przestrzegania zasad demokracji przed ewentualnym podpisaniem umowy stowarzyszeniowej. Z drugiej: powrót byłego szefa MSW może podzielić opozycję.
– Stanie się tak, jeśli Łucenko nie powstrzyma swoich politycznych ambicji. On jest nadal autorytetem moralnym, ma spore doświadczenie w organizowaniu akcji protestacyjnych i mógłby być dobrym doradcą. Jeśli zadowoli się rolą doradcy liderów opozycji, podziały jej nie grożą – mówi „Rz" kijowski politolog Taras Berezoweć.
Łucenko wybrał nowy styl i strategię społecznego sprzeciwu: pragnie konsolidacji wokół idei, nie partii.
Może skupić wokół siebie polityków, skłóconych z obecną opozycją parlamentarną, którzy znaleźli się za burtą życia politycznego. – Takich osób na Ukrainie jest sporo. Mają duży potencjał – dodaje Kostiantyn Bondarenko, szef Instytutu Ukraińskiej Polityki w Kijowie.