Tak zapowiedział urząd ds. ścigania zbrodniarzy nazistowskich w Ludwigsburgu. Chodzi o około pięćdziesięciu wciąż żyjących strażników obozu, z których większość ma ponad 90 lat.

Niemieckie władze od dawna znają ich tożsamość i miejsce zamieszkania. Wielu nigdy nie trafiło jednak za kraty z powodu bardzo restrykcyjnej interpretacji odpowiedzialności za mordowanie więźniów, jaką stosowano w RFN po wojnie. Wszystko zmienił proces Iwana Demianiuka z 2011 roku. Choć nie udowodniono mu ani jednego przypadku bezpośredniego zabicia więźnia obozu w Sobiborze, został uznany za „współodpowiedzialnego" za zamordowanie 27,9 tysięcy ofiar. Teraz w podobny sposób mogą być osądzeni strażnicy z Auschwitz. Zgodnie z niemieckim prawem tych, którzy już raz zostali skazani nie można jednak ponownie ukarać. I to nawet, jeśli pierwszy wyrok był bardzo łagodny.