Egipcjanin Abu Ahmed, 34 lata, żonaty, jedno dziecko. Na stałe mieszka w Londynie. Za pomocą Skype’a skontaktował się z Wolną Armią Syryjską, która w styczniu przerzuciła go przez turecką granicę. – Zapłaciłem 600 dol. za kałasznikowa. Przeszkolili mnie, jak go używać, kolejne 60 dol. poszło na naboje – mówi. Na froncie spędził pięć tygodni.
Do Syrii jeżdżą walczyć tysiące ludzi z całego świata. – W państwach arabskich to druga bądź trzecia pod względem wielkości taka mobilizacja od lat 80. – uważa Aaron Zelin z Międzynarodowego Centrum Studiów nad Radykalizacją na londyńskim King’s College, który kierował pracami nad opublikowanym właśnie raportem o udziale cudzoziemców w syryjskiej wojnie.
Na pomoc braciom
Z ustaleń zespołu Zelina wynika, że od początku trwającego ponad dwa lata konfliktu po stronie opozycji do walki stanęło od 2 do nawet 5,5 tysiąca zagranicznych bojowników, w tym do 600 z Europy. – Większość cudzoziemców pochodzi z państw arabskich, przede wszystkim z Libii, Tunezji, Arabii Saudyjskiej i Libanu – twierdzi Zelin. Jego zdaniem „Arabowie do Syrii jadą z pobudek altruistycznych. Chcą pomóc swym mordowanym sunnickim braciom”.
Jeśli chodzi o Europejczyków, to najwięcej, bo po około 100, jest tam Brytyjczyków i Holendrów. „Le Figaro” ustalił, że do Syrii wyjechało walczyć 50–80 Francuzów. „Der Spiegel” pisał, że mniej więcej tyle samo jest tam Niemców. „The Copenhagen Post” ustalił z kolei, że po stronie syryjskich powstańców walczy około 45 Duńczyków. – Są to przede wszystkim osoby pochodzenia arabskiego, które mają paszporty krajów europejskich – mówi „Rz” Zaid Mostou, który syryjską wojnę relacjonował dla telewizji Al Arabija.
W latach 80. do Afganistanu walczyć pojechało od 5 do nawet 20 tys. dżihadystów z zagranicy, na świętej wojnie w Iraku po amerykańskiej inwazji w 2003 r. było ich od 4 do 5 tys. – To dane dotyczące trwających wiele lat konfliktów. Tymczasem do Syrii większość cudzoziemców przyjechała w ubiegłym roku. Oznacza to, że tyle samo bojowników zjechało do Syrii w 2012 r., co podczas całej wojny irackiej – podkreśla Zelin.