Respondenci wykazali się wyjątkowym sceptycyzmem odnośnie administracji prezydenta i Kongresu. Tylko 28 proc. pytanych uznało, że instytucje te spełniają ich oczekiwania i działają w interesie społeczeństwa kraju.

Znacznie lepsza okazała się ocena władz na poziomie niższym – stanowym albo lokalnym. 57 proc. Amerykanów uznało, że władze ich stanu działają dobrze. Jeszcze wyższa była ocena samorządu powiatowego (country) – pozytywne zdanie o swoich radnych i miejscowym zarządzie ma 63 proc. badanych.

Jeśli jednak porównać te wyniki z danymi historycznymi to okazuje się, że zaufanie do władz na wszystkich szczeblach systematycznie spada.  W 1997 r. kiedy rozpoczęto badania instytutu PEW rząd i Kongres pozytywnie oceniało 38 proc. obywateli, władze stanowe 66 proc., a zarząd lokalny 68 proc.  jedyny „wyłom" pojawił się w 2001 r., kiedy za władzami w Waszyngtonie stanęło murem 70 proc. badanych – był to oczywisty efekt patriotycznej jedności po zamachach 11 września.

Co ciekawe o ile Amerykanie są krytycznie nastawieni do Kongresu jako całości, to znacznie lepiej (powyżej 50 proc. głosów akceptujących) oceniają zasiadających w nim swoich wybranych przedstawicieli. Oceny te są zwykle pozytywne nawet jeśli wybrany przedstawiciel stanu pochodzi z partii przeciwnej niż ta na która głosował sam respondent. Tylko 20 proc. Amerykanów uważa, że obecny Kongres zasługuje na reelekcję w całości, ale aż 51 proc. twierdzi, że poparłoby zasiadającego w nim ich własnego przedstawiciela. Jak oceniają socjologowie wynika to z powszechnego przekonania, że „nasi są w porządku", a za błędne decyzje, nieudolność czy korupcję odpowiadają „ci inni" – krytykowani przez media, albo w ogóle nierozpoznawalni dla wyborców.