Sanford pokonał we wtorek demokratkę Elizabeth Colbert Busch stosunkiem 54:45 proc. i zastąpi w Izbie Reprezentantów kongresmana Tima Scotta.
Sprawa Sanforda zbulwersowała opinię publiczną cztery lata temu, kiedy piastujący drugą kadencję gubernator przyznał się do pozamałżeńskiego romansu z Argentynką. Sensację wywołało wówczas jego zniknięcie na pięć dni. Sanford oświadczył swojemu personelowi, że udaje się w góry na dłuższą wycieczkę. W rzeczywistości spędził ten czas z kochanką. Zrezygnował, gdy sprawa wyszła na jaw i gdy okazało się, że podczas miłosnych eskapad podróżował za pieniądze podatników.
Za naruszenie zasad etycznych i użycie publicznych funduszy do celów prywatnych zapłacił 70 tys. dolarów. Rozwiódł się, a następnie zaręczył z damą swego serca Marią Belen Chapur.
Powrót skompromitowanego wcześniej polityka to jednak raczej wyjątek, a nie reguła, bo amerykańscy wyborcy łatwo nie wybaczają „double-talk", czyli politycznej hipokryzji. Sanford wygrał co prawda wyścig wyborczy z Colbert Busch (siostrą znanego satyryka telewizyjnego Stephena Colberta), ale miał bardzo ułatwione zadanie. W dystrykcie, w którym zorganizowane były wybory, dominuje elektorat republikański – od 30 lat nie wygrał w nim żaden demokrata. Co więcej, Sanford był już wcześniej kongresmanem w tym samym okręgu wyborczym.
Dużo trudniejsze zadanie będzie czekać byłego kongresmana, demokratę Anthony'ego Weinera, który szykuje się do politycznego powrotu i poważnie rozważa włączenie się do wyścigu o fotel burmistrza Nowego Jorku. Wyborcy jednak doskonale pamiętają skandal sprzed dwóch lat, kiedy wyszło na jaw, że Weiner rozsyłał za pośrednictwem portali społecznościowych swoje roznegliżowane fotografie różnym kobietom wraz z niedwuznacznymi komentarzami. Zmuszono go do rezygnacji, bo establishment Partii Demokratycznej uznał, że nie naruszył co prawda obowiązującego prawa, ale z pewnością zawiódł wyborców, naruszając podstawowe zasady moralne.