Co prawda holenderski premier, w przeciwieństwie do brytyjskiego, nie chce wyjątków od unijnych polityk dla swojego kraju ani przenoszenia z powrotem kompetencji Unii Europejskiej do stolic narodowych. A jednak jego eurosceptyczna retoryka i apel o przyhamowanie oznacza, że David Cameron znalazł poważnego sojusznika w osobie Marka Ruttego.
– To zdecydowanie pozytywna informacja dla Camerona. Pokazuje, że niezadowolenie z europejskiego status quo nie jest brytyjskim fenomenem. Łatwiej będzie teraz, razem z Holandią, przekonać również kraje takie jak Szwecja czy Niemcy – uważa Mats Person, dyrektor londyńskiego think tanku Open Europe, który pierwszy podał informację o holenderskiej inicjatywie.
Jednocześnie Holandia, mimo eurosceptycznych haseł, przyznaje, że dalsza integracja jest konieczna w dziedzinie zarządzania gospodarczego, czyli w sferze kluczowej dla uniknięcia w przyszłości kryzysów w strefie euro.
Holenderskie stanowisko powstało po konsultacjach z dziesiątkami firm i związków zawodowych. Zawiera 54 konkretne punkty dotyczące szczegółowych unijnych przepisów lub proponowanych rozwiązań od kwestii imigracji i polityki społecznej, przez unijny budżet, podatki, po ochronę środowiska, zarządzanie lasami czy zapobieganie powodziom.
Haga a sprawa polska
Wniosek płynący z tych 54 uwag jest jednoznaczny: Unia powinna tworzyć prawo tylko tam, gdzie to niezbędne, i tylko w takim zakresie, w jakim uzasadnia to paneuropejski charakter zjawiska.
Dla przykładu: dyrektywa antypowodziowa powinna obejmować gospodarkę wodną tylko tych akwenów, których wylanie może zaszkodzić innym państwom. A europejska koordynacja podatkowa może pojawić się tylko tam, gdzie dochodzi do nadużyć na skalę międzynarodową.