Kontrrewolucja w Kairze

Podczas wielkich protestów po przeciwnych stronach stanęli zwolennicy i przeciwnicy nowej władzy.

Publikacja: 01.07.2013 02:34

Opozycja na placu Tahrir rok po objęciu władzy przez prezydenta oskarża go o zapędy dyktatorskie

Opozycja na placu Tahrir rok po objęciu władzy przez prezydenta oskarża go o zapędy dyktatorskie

Foto: AFP

Tysiące uzbrojonych w pałki i kije zwolenników prezydenta Mohameda Mursiego przed jego siedzibą w Kairze. Kilka kilometrów dalej dziesiątki tysięcy przeciwników głowy państwa i rządzących islamistów na placu Tahrir. Do konfrontacji przygotowani byli wszyscy. Z armią włącznie. Do tej pory media podały informacje o czterech ofiarach śmiertelnych niedzielnych protestów.

Minister obrony gen. Abdul Fattah Sisi tuż przed pierwszą rocznicą objęcia władzy przez Mursiego ostrzegał, że wojsko nie będzie się biernie przyglądać rozlewowi krwi i stanie po „stronie narodu". Problem w tym, że obie strony były przekonane, że będzie to właśnie ich strona.

Dla islamistów interwencja armii jest jednoznaczna z poparciem dla prezydenta i rządu, którzy w kolejnych wyborach w ciągu ostatnich dwóch lat rozgramiali przeciwników. Jednak dla świeckich z Tahrir to możliwość powtórki w 2011 r., gdy wojskowi poparli opozycję, dzięki czemu udało się odsunąć od władzy reżim Hosniego Mubaraka.

Spisek i rebelia

Gen. Sisi ostrzegał w ubiegłym tygodniu przed „ciemnym tunelem konfliktu wewnętrznego" i wzywał polityków, by zapobiegli rozlewowi krwi. Nikt go nie posłuchał.

Organizująca protesty grupa Tamarod tuż przed rozpoczęciem wczorajszych demonstracji ogłosiła, że „Mursi jest w zmowie z Amerykanami, by uciszyć naród egipski". Skupiająca opozycję organizacja informowała również, że udało jej się zebrać ponad 22 mln podpisów pod petycją w sprawie ustąpienia prezydenta (to prawie dwa razy więcej niż liczba głosów zdobyta przez niego w wyborach). Kilkanaście godzin przed manifestacjami urzędy złożyli świeccy senatorowie, by – jak twierdzili – wyrazić solidarność z protestującymi.

Gdy ogłaszali decyzję, konferencję prasową zwołało  Bractwo Muzułmańskie oraz sprzymierzone z nimi partie islamistyczne, by wspólnie alarmować, że „są ofiarami antydemokratycznej rebelii", i mobilizować zwolenników. – Gdy w grę wchodzi życie i przelana krew Egipcjan, gdy nadszedł czas obrony naszych miejsc kultu i wartości, musimy stanąć razem, by dać odpór działaniom wymierzonym w prawowite władze – grzmiał Mohamed Nour z radykalnej partii al-Watan.

Kairska medresa al-Azhar, która jest największym ośrodkiem naukowym świata muzułmańskiego i wielkim autorytetem moralnym, w wydanym oświadczeniu napisała, że Egipt stanął „na progu wojny domowej".

Armię do reakcji sprowokować mogą dwa czynniki. Pierwszym – przed którym ostrzegał gen. Sisi – jest niekontrolowany wybuch przemocy. Wczoraj było już jasne, że żadna ze stron nie jest w stanie w pełni kontrolować swych zwolenników. Drugim czynnikiem jest skala protestów i to, jak generałowie interpretują „wolę narodu". 22 mln podpisów pod petycją opozycji może być jej wyrazem, a armia już udowodniła, że słucha głosu ulicy, gdy w 2011 r. opowiedziała się po stronie pokojowo protestujących na placu Tahrir. Zdaniem źródeł wojskowych, na które powołuje się Reuters, jeśli protesty nie skończą się po kilku dniach, prezydent Mursi będzie musiał ustąpić. – Nikt nie jest w stanie sprzeciwiać się woli narodu, a przynajmniej nie długo – stwierdził oficer, na którego powołuje się agencja.

Nadzieja na interwencję

– Nasza armia zawsze staje po stronie narodu, bez względu na to, czy jego wola wyraża się podczas wyborów, czy w inny sposób – twierdzi Mohamed Hassenein Heikal, były redaktor naczelny dziennika „Al-Ahram", który od blisko 50 lat komentuje wydarzenia na egipskiej scenie politycznej.

Czy to znaczy, że armia gotowa jest do przejęcia władzy? Zdaniem egipskich komentatorów – tak, i – co zaskakujące – islamiści oraz opozycja wyjątkowo zgodnie po cichu na to właśnie liczą.

Oczywiście nikt nie wyobraża sobie trwających wiele miesięcy rządów generałów, ale krótkoterminowe przejęcie przez nich władzy mogłoby „nadać pożądany kierunek zmianom" (islamiści) i „dać rewolucji drugą szansę" (świecka opozycja). Jak na ironię obie strony zgodnie twierdzą, że priorytetem jest zakończenie pogłębiającej się polaryzacji społeczeństwa, która w ostatnich miesiącach praktycznie sparaliżowała życie polityczne Egiptu.

„Nawet jeśli wojskowi zdecydują się działać, nie jest jasne, co dokładnie zrobią ani czy to rozwiąże problemy" – uważa politolog Nathan Brown z George Washington University i wskazuje, że armia może nie być jedyną „interweniującą" siłą.

Gorsze scenariusze

W policji i służbach bezpieczeństwa silna jest niechęć wobec rządzącego Bractwa Muzułmańskiego. W czasach reżimu Mubaraka było ono przez owe służby prześladowane. Reuters, powołując się na swoje źródła, podał, że służby mają nadzieję, iż protesty doprowadzą do obalenia rządu Mursiego: „To będzie bitwa między nami a dżihadystami. [...] Musimy oczyścić kraj".

Bractwo jest świadome zagrożenia. Jego przywódcy ostrzegali szeregowych członków, że podczas protestów biura organizacji będą praktycznie bez ochrony. Tyle że Bractwo bezbronne nie jest. Może liczyć na m.in. Grupę Islamską, organizację, która przez dziesięciolecia walczyła z reżimem prezydenta Hosniego Mubaraka i ma na koncie setki ofiar, m.in. żołnierzy, policjantów oraz zagranicznych turystów.

Tysiące uzbrojonych w pałki i kije zwolenników prezydenta Mohameda Mursiego przed jego siedzibą w Kairze. Kilka kilometrów dalej dziesiątki tysięcy przeciwników głowy państwa i rządzących islamistów na placu Tahrir. Do konfrontacji przygotowani byli wszyscy. Z armią włącznie. Do tej pory media podały informacje o czterech ofiarach śmiertelnych niedzielnych protestów.

Minister obrony gen. Abdul Fattah Sisi tuż przed pierwszą rocznicą objęcia władzy przez Mursiego ostrzegał, że wojsko nie będzie się biernie przyglądać rozlewowi krwi i stanie po „stronie narodu". Problem w tym, że obie strony były przekonane, że będzie to właśnie ich strona.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017