- Jestem sam. Cela 5x3 metra. Zamiast okien krata. Na dworze -50. Nie ma łóżka, nie ma umywalki. Tylko rura, czarna rura, leżąca na podłodze. Stała się jedynym źródłem ciepła ratującym moje niejednoznaczne życie. Przytulając się do niej, jak do kobiety, śpię. Dzień przelotny – jedzenia nie ma. Z niecierpliwością czekam do jutrzejszego obiadu. Otwiera się okienko w drzwiach i roznoszący polewa gorącą szliunkę (danie z popsutej kiszonej kapusty). Nie myślisz z czego ona została zrobiona, wlewasz trzęsącymi się rękoma do buzi i cieszysz się dniem dzisiejszym. Biegasz po celi, przytulasz się do rury, leżysz i starasz się uratować zamarznięte ciało. Drzwi ponownie się otwierają. Sierżanci, wylewając na mnie dwa wiadra zimnej wody, śmiejąc się mówią: "Malarz, najadłeś się, nie spać!". Od chłodu wyskakuję do góry jak szalony, krzyczę i kopię nogami w drzwi. Otwiera się okienko i wpuszczają gaz. Głowy nie czuję, lecą łzy, wszędzie woda, koszula przymarza do ciała. Wchodzą ponownie i rozgrzewają mnie nogami. Taka u nich była zabawa – wspomina syberyjskie więzienie Sergei Panamarou, obywatel Białorusi, obecnie uchodźca polityczny w Polsce.
- Rok 1944 był rokiem masowego przesiedlenia krymskich tatarów do Syberii. Moją rodzinę wysłali 5000 km od ojczystego domu, na południe Krasnojarskiego Kraju, góry i obcy naród. Dziadek do końca nie uznawał władzy sowieckiej, nie mógł pogodzić się z tym, że cały życiowy dorobek zabrał towarzysz z Moskwy, a jego zostawił gołego i wyrzuconego z domu. Jednego wieczoru dziadek wyciągnął granat... Matka, z dwójką małych dzieci, będąc w ciąży ze mną, padła na kolana i zaczęła błagać o życie. Pozostawiając wybór innym, dziadek wyszedł z domu i rozerwał siebie. To nie był protest jednego człowieka, to był protest wielu ludzkich dusz, oderwanych od swojej Ojczyzny. Dusza wybuchła i mojego dziadka nie było.
Czas mijał, ja spokojnie sobie dorastałem i z każdym rokiem próbowałem zrozumieć istotę tego światu, uczyłem się odróżniać dobro od zła. Znalazłem swoją pasję – malarstwo. Zacząłem malować pierwsze obrazy, osiągać sukcesy. Byłem młodym pięknym facetem, miałem duże towarzystwo, dużo przyjaciół, kolegów. Nie interesowała mnie polityka, ponieważ zawsze uważałem, że to nie jest sprawa dla człowieka sztuki. Ale, wbrew pozorom, mama coraz częściej mówiła: „Skończysz jak twój dziadek". Malowałem na zlecenia obrazy. W tych czasach ludzie nie mieli dostępu do dewocjonaliów cerkiewnych. Jedynym źródłem byli wolni malarze, ryzykujący swoją swobodą.
Nastał czas, gdy trzeba było oddać „święty dług Ojczyźnie". Komenda wojskowa ścigała mnie od kilku miesięcy. Lecz ja miałem inne przekonania i cele życiowe. Poza tym pójść do sowieckiego wojska – to napluć na grób mojego dziadka. Było kilka sposobów, żeby uniknąć wojska, np. złamać rękę, udać psychicznie chorego. Nie odpowiadało mi ani pierwsze ani drugie. W końcu pojawiłem się w komendzie. Komendant zawołał mnie do swego gabinetu i cicho powiedział: „Chcesz skończyć jak twój dziadek?". Odpowiedziałem, i po raz pierwszy trafiłem do więzienia. Sąd skazał mnie na 3 lata pozbawienia wolności w więzieniu o wzmocnionym reżimie za uderzenie w twarz zastępcy komendanta głównego Komendy Wojskowej.
Nowokujbyszewsk - miasto w Rosji (obwód Samarski), w dolinie Wołgi. Terytorium chronione dwoma rzędami kolczastego ogrodzenia. Na wieżach ochroniarze z automatami Kałasznikowa, uważnie obserwujący podległe im terytorium. Wąski korytarz, po obu stronach milicja z owczarkami, krzyczą, podganiają.