Zadanie nie było proste. Nick Drydakis z Anglia Ruskin University w Cambridge pracował nad tym tematem przez kilka lat analizując wyniki ankiet 7,5 tys. gospodarstw domowych. Prócz wielu pytań dotyczących materialnej kondycji Greków wiele dotyczyło częstotliwości uprawiania seksu. Badania przeprowadzono w 2008 roku, a więc w czasie, gdy Grekom powodziło się doskonale, żyli szczęśliwie ponad stan. Wyszło na to, że obywatele uprawiający seks co najmniej cztery razy tygodniowo zarabiali 5 proc. więcej. Dotyczyło to w przeważającej większości Greków pomiędzy 29 a 50 rokiem życia.

Innym odkrywczym stwierdzeniem było to, iż pracownicy zajmujący się stosunkowo często seksem w związkach heteroseksualnych osiągali takie same wyniki finansowe jak ci, którzy preferowali seks w wydaniu homo. Studium pochłonęło sporo środków i badań i, jak twierdzi autor, doświadczenia Greków z całą pewnością dadzą się przenieść na inne narody. Tego na razie nie wiadomo. gdyż jedynie w Brazylii zajmowano się w sposób naukowy nad ustaleniem korelacji pomiędzy aktywnością seksualną a wysokością zarobków. Wyniki były podobne do tych uzyskanych w Grecji.

W konkluzjach swych badań Drydakis powołuje się na amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa, który opracował słynną hierarchię potrzeb. Zdaniem Maslowa zasadniczym źródłem motywacji człowieka jest zaspokajanie potrzeb. Najpierw zaspokajane są jednak  potrzeby niższego rzędu, potem wyższego. Opracował też słynną piramidę na dole której umieścił potrzeby fizjologiczne jak pożywienie, mieszkanie oraz prokreację czyli aktywność seksualną. Na szczycie piramidy znajduje się potrzeba samorealizacji, przed potrzebą uznania, przynależności do określonej grupy z czym łączy się potrzeba miłości i akceptacji. Nick Drydakis wyciąga z tego wniosek, że zaspokajanie tych potrzeb czyni człowieka -pracownika bardziej szczęśliwym. Zadowolony pracownik zaś czyni wszystko aby pracować lepiej. Jako że seks uszczęśliwia musi więc wpływać także na poziom zarobków. Jakież to proste.