Takiego rozwoju wydarzeń w Brukseli nikt się nie spodziewał. Na niespełna trzy miesiące przed szczytem Partnerstwa Wschodniego jedno z państw w nim uczestniczących odwraca się plecami do UE.
Armenia nie chce europejskiej perspektywy, zamiast tego decyduje się na zbliżenie z Rosją. Wezwany na dywanik w podmoskiewskiej rezydencji prezydenta w Nowo-Ogariowie prezydent Serż Sarkisjan zapowiedział po wtorkowej rozmowie z Putinem chęć wstąpienia do unii celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem.
– To racjonalna decyzja odzwierciedlająca narodowe interesy Armenii – stwierdził Sarkisjan. Zaraz dodał, że deklaracja nie oznacza odmowy współpracy z Unia Europejską. Ale faktycznie oznacza koniec stowarzyszenia z UE, które miało zostać parafowane 28–29 listopada w Wilnie.
Najważniejszą częścią umowy stowarzyszeniowej jest bowiem strefa wolnego handlu. A ona jest nie do pogodzenia z inną unią celną.
– Strefa wolnego handlu z UE wyklucza pełnoprawne członkostwo w innej unii celnej – powiedział „Rz” Peter Stano, rzecznik unijnego komisarza ds. Europejskiej Polityki Sąsiedztwa i Partnerstwa Wschodniego. Przyznał on jednak, że Komisja Europejska nie została poinformowana o dokładnych zamiarach Armenii i na razie czeka na wyjaśnienia, żeby lepiej zrozumieć, o co chodzi.