Odkąd siedem lat temu państwa zasiadające w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i Niemcy zaproponowały Iranowi mediacje w sprawie jego programu atomowego, żadne ze spotkań nie zakończyło się choćby wspólnym oświadczeniem. Aż do teraz. Po rozmowach w Genewie w zasadzie wiadomo tylko tyle, że „negocjacje były owocne”, a kolejną ich rundę zaplanowano za trzy tygodnie. To termin wyjątkowo szybki, jeśli brać pod uwagę, że od 2006 r. grupa spotkała się tylko osiem razy. Skąd ten pośpiech?
Prezydent Iranu już pod koniec wrześnie podczas forum Zgromadzenia Ogólnego w Nowym Jorku zapowiadał, że będzie dążył do porozumienia w ciągu trzech, góra czterech miesięcy. Komentatorzy tłumaczyli tę nagłą zmianę stanowiska Teheranu tym, że wybrany w czerwcu Hasan Rohani chce „nowego otwarcia” w stosunkach z Zachodem. Powód, dla którego Iranowi zaczęło się tak spieszyć z porozumieniem, może być jednak zupełnie inny. A obnażają go dane Irańskiego Banku Centralnego (CBI).
Poprzedni prezydent Mahmud Ahmadineżad zakazywał podlegającym mu urzędnikom ujawniania danych statystycznych. Po raz pierwszy od lat uczynił to niedawno osobiście Rohani. Podczas telewizyjnego wywiadu oświadczył, że inflacja przekroczyła 39 proc. Następnego dnia CBI podał, że gospodarka skurczyła się o 5,4 proc. w mijającym roku (MFW prognozował, że będzie to 1,3 proc.). Poinformował również, że bezrobocie sięga 30 proc., a w przypadku młodych nawet 40 proc. (ponad połowa z 75 mln Irańczyków ma mniej niż 35 lat). Obrazu dopełnia spadek wartości riala: w 1979 r., gdy upadała monarchia, za dolara trzeba było płacić 150 riali, dziś ok. 30 tys.
Do tego dodać należy korupcję, serię nieudanych reform, w tym prywatyzacji. – Polegała ona na tym, że cywilnych dyrektorów firm państwowych zastępowali generałowie Gwardii Rewolucyjnej – uważa irański ekonomista prof. Mohammad Pardar, mieszkający na stałe w USA. Kukułczym jajem, jakie zostawiła Rohaniemu poprzednia ekipa rządząca, są zapomogi na paliwo czy żywność, z których korzystało – wedle danych CBI – 80 proc. Irańczyków, a które ostatnio systematycznie z powodu kryzysu są obniżane.
Pocałunkiem śmierci dla irańskiej gospodarki są jednak sankcje, systematycznie nakładane przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską, obejmujące m.in. zakaz transakcji finansowych z irańskimi bankami, importu gazu i ropy czy handlu grafitem i metalami. Kilka dni temu przemawiając w Centrum Studiów Strategicznych Begin-Sadat w Tel Awiwie izraelski minister wywiadu (wcześniej szef resortu finansów) Juwal Steinitz oświadczył, że zachodnie sankcje w ciągu ostatnich 14–18 miesięcy naraziły irańską gospodarkę na straty rzędu 100 mld dol. We wspólnym raporcie waszyngtońska Fundacja Obrony Demokracji i zajmująca się analizami ekonomicznymi nowojorska Roubini Global Economics stwierdzają, że irańską gospodarkę od upadku mogą dzielić trzy miesiące.