W chwili, gdy przywódcy „28" zbierali się w czwartek wieczorem w budynku Rady UE w Brukseli, amerykański ambasador w Niemczech John B. Emerson tłumaczył się w budynku MSZ w Berlinie, dlaczego Stany Zjednoczone kontrolują nawet rozmowy telefoniczne prowadzone z telefonu komórkowego przez panią kanclerz. Dzień wcześniej Merkel osobiście zadzwoniła w tej sprawie do Baracka Obamy. Oświadczyła, że takie postępowanie oznacza „drastyczne złamanie zaufania" między oboma sojusznikami i jest „całkowicie nie do zaakceptowania". Co prawda rzecznik Białego Domu Jay Carney zapewnił, że Amerykanie „nie podsłuchują i nie będą podsłuchiwać" Merkel. Nie chciał jednak powiedzieć, czy tak nie było w przeszłości.
Dlatego kanclerz postanowiła poprzeć starania prezydenta Francji, który domaga się stanowczej odpowiedzi na postępowanie Amerykanów. Hollande na początku tygodnia przeżył podobny szok co Merkel po publikacji przez „Le Monde" danych pokazujących, że tylko w ciągu jednego miesiąca Amerykanie kontrolowali ponad 70 mln połączeń na terenie Francji. Wszystkie rewelacje są oczywiście oparte na danych przekazanych przez byłego współpracownika Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) Edwarda Snowdena.
Tym razem Unia chce jednak wyjść poza deklaracje. Drepczące od przeszło dwóch lat w miejscu prace nad nową dyrektywą o ochronie danych osobowych mają teraz gwałtownie przyspieszyć.
– Francja chce, aby przepisy zostały przyjęte na następnym szczycie Unii w grudniu, ale bardziej realny jest początek przyszłego roku. To jednak i tak błyskawiczne tempo – mówi „Rz" proszący o zachowanie anonimowości dyplomata w Radzie UE.
Nowe przepisy mają też być o wiele bardziej restrykcyjne, niż do tej pory sądzono. Idącą w tym kierunku rezolucję na początku tygodnia przyjęła już komisja Parlamentu Europejskiego. Zgodnie z jej założeniami potentaci internetowi, którzy wbrew regulacjom będą przekazywać trzeciej stronie dane, ryzykują kary do 100 mln euro lub odpowiadające 5 proc. globalnych przychodów firmy. Operatorzy sami nie będą też mogli bez zgody użytkowników wykorzystywać tych danych, co może zniweczyć modele biznesowe takich firm jak Google. Nowe przepisy miałyby także wymusić na operatorach Internetu wymazywanie danych, tzw. prawo do zapomnienia („right to be forgotten"). Francja naciska dodatkowo na opodatkowanie koncernów informatycznych tam, gdzie świadczą usługi (czyli np. w Unii), a nie gdzie znajdują się ich siedziby (głównie w USA).