Ważą się losy Ukrainy. Wczoraj inicjatywa wyraźnie należała do opozycji. Nie tylko Majdan Niezależności, główny plac stolicy, ale także niektóre budynki publiczne były opanowane przez tysiące manifestantów.
Co ważne, wymusili oni na prezydencie znaczące ustępstwo polityczne. Po rozmowie z Wiktorem Janukowyczem przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso ogłosił, że negocjacje w sprawie umowy stowarzyszeniowej z UE zostaną wznowione. Co znamienne, o spotkanie poprosił prezydent Ukrainy. Bruksela zadeklarowała za to gotowość do wprowadzenia części zapisów w życie, nie czekając na podpisanie porozumienia i jego ratyfikację przez parlamenty krajów „28".
To niejedyny sygnał, że obóz Janukowycza słabnie. Z popierającej prezydenta Partii Regionów wystąpiło od niedzieli przynajmniej pięciu deputowanych. A w kanałach telewizyjnych należących do czołowych oligarchów, w tym najbogatszego Rinata Achmetowa, pojawiły się uczciwe relacje z działań opozycji.
Zwolennicy integracji z Unią chcą teraz pójść za ciosem. Wezwali Ukraińców do udziału w strajku generalnym, a we wtorek chcą doprowadzić do uchwalenia wotum nieufności dla rządu Mykoły Azarowa.
W tym decydującym momencie Polska mogłaby pomóc ukraińskim sojusznikom Zachodu. – Uważam, że powinniśmy wymóc na Brukseli, by zadeklarowała zniesienie wiz dla Ukraińców – mówi „Rz" Paweł Kowal, europoseł i szef delegacji Parlamentu Europejskiego do komisji współpracy parlamentarnej UE-Ukraina.