Dieudonne M'Bala M'Bala w słowach nie przebiera. Gdy krytykuje rzekomą uległość Francois Hollande'a wobec Izraela, dziwi się, że przywódcy państwa żydowskiego nie nasikali jeszcze na francuskiego przywódcę. Nie waha się też żartować z komór gazowych, w których naziści mordowali Żydów. A „quenelle" gest polegający na wyciągnięciu prawej ręki prosto w dół i położeniu lewej na prawym przedramieniu, uważany za odwrócone pozdrowienie nazistowskie przez jednych, a symbol pogardy dla systemu republikańskiego i wkładania czopka w tyłek przez drugich, stało się jego znakiem rozpoznawczym.
W tym tygodniu Francois Hollande powiedział „dość". Wydał polecenie prefektom, aby zakazali występów Dieudonne w ramach rozpoczynającego się właśnie objazdu „Le Mur" (mur). Bordeaux, Tours, Orlean – władze czołowych miast już podporządkowały się temu poleceniu. Uczyniło tak również Nantes, gdzie Dieudonne miał rozpocząć już w czwartek swoje tournee.
– Prefekci podlegają władzy prezydenta, ale sędziowie są niezależni. Niech oni rozstrzygną – oświadczył Dieudonne poprzez swojego adwokata. I zapowiedział odwołanie się od decyzji władz miejskich.
Wyrok, w trybie ekspresowym, ma zapaść już w czwartek rano.
– Wolność słowa jest we Francji bardzo mocno chroniona. Dlatego strategia Hollande'a wydaje mi się ryzykowna. Jeśli Dieudonne wygra w sądzie, wyjdzie z tej batalii bardzo wzmocniony. To byłoby tragiczne – mówi dziennikowi „Le Figaro" Agnes Tricoire, adwokatka Ligi Praw Człowieka. Jej zdaniem znacznie lepiej byłoby egzekwować siedem kar grzywny, jakie otrzymał w przeszłości Dieudonne za nawoływanie do nienawiści i przemocy. Komik ze każdym razem unikał płacenia, twierdząc, że jest... bankrutem.