Berkut zaczął szturm w sobotę nad ranem, gdy tłum protestujących próbował zablokować wywiezienie z sądu trzech działaczy opozycji. Chwilę wcześniej zostali skazani aż na sześć lat więzienia za rzekomą próbę wysadzenia w 2011 r. pomnika Lenina w jednej z podkijowskich miejscowości.
– Oni są całkowicie niewinni. Zarzuty zostały sfabrykowane przez służby bezpieczeństwa – mówi „Rz" Mykoła Kniażycki, jeden z liderów założonej przez Julię Tymoszenko Batkiwszczyny.
Pałowanie było tak brutalne, że w szpitalu znalazło się aż 11 osób. Jurij Łucenko, jeden z przywódców pomarańczowej rewolucji, miał wstrząs mózgu i stracił przytomność. Światowe media obiegło zdjęcie jego zakrwawionej twarzy.
Następnego dnia Janukowycz uderzył znowu. Tym razem celem był zjazd działaczy opozycyjnych z całej Ukrainy w Charkowie. Najprawdopodobniej opłaceni przez władze, wysportowani mężczyźni najpierw zaatakowali cerkiew, w której odbywało się spotkanie, a gdy zostało przeniesione do biblioteki, ponowili atak.
Sygnałów przykręcania śruby przez Janukowycza jest więcej. „Nieznani sprawcy" niedawno pobili dziennikarkę śledczą Tatianę Czornowił, a w sieciach telewizyjnych, takich jak popularny Inter, zniknęły relacje z Majdanu. Policja zaczęła także przeszukiwać mieszkania wybranych działaczy występujących na kijowskich manifestacjach.